- Ten silnik też mógł się im rozpaść, uszkadzając instalację - twierdził w TVN24 kpt. Janusz Więckowski, który niegdyś był pilotem Tu-154M i miał tą maszyną w 1988 r. wypadek. - Zachowanie samolotu było bardzo dziwne - ocenił z kolei płk Piotr Łukaszewicz, były szef szkolenia Wojsk Lotniczych. Według wojskowego, nie jest jeszcze powiedziane, że mjr Arkadiusz Protasiuk - dowódca załogi prezydenckiego Tu-154M - w ogóle nie zareagował na komendę "odchodzimy" (wypowiedzianą przez drugiego pilota).
- W tym Tupolewie spędziłem 2,5 tysiąca godzin. Ta załoga też nie spędziła w tym samolocie mało. Oni byli doświadczeni – mówił w TVN24 kpt. Janusz Więckowski, emerytowany pilot LOT-u. Więckowski przypomniał, że prowadząc właśnie ten samolot miał w 1988 roku wypadek. - Leciałem z Paryża do Warszawy. Na podejściu była burza. Na skutek tej burzy spalił się nam się ten drugi silnik, który jest w kadłubie tego samolotu - wspominał pilot. I stwierdził, że pod Smoleńskiem nie było co prawda burzy, "ale ten silnik też mógł się im rozpaść, uszkadzając instalację hydrauliczną". - Wyraźnie to widać: oni potem nie mogą już nic robić. Jest włączony autopilot, oni obserwują co się dzieje i są w wielkim szoku. My do góry, a on nie idzie do góry. Nie ma mocy startowej. Samolot spada na ziemię - mówił Więckowski.
Płk Łukaszewicz: Radykalne zwiększenie prędkości zniżania
- W ostatnim momencie lotu nastąpiło radykalne zwiększenie prędkości zniżania tego samolotu ponad wartość bezpieczną - mówił z kolei płk Piotr Łukaszewicz. - Myślę, że przyczyna katastrofy leży właśnie w tym miejscu - dodał. Według niego, zachowanie samolotu było bardzo dziwne, a wyjaśnienie, dlaczego maszyna zniżała się z taką prędkością, da odpowiedź, dlaczego doszło do katastrofy. - Załoga była bardzo zdeterminowana, aby wykonać to zadanie. Nie wierzę, że podjęłaby się tego w tych warunkach, gdyby piloci nie wierzyli, że uda się im to zrobić - ocenił płk Łukaszewicz.
Łukaszewicz: Potrzebne dane z drugiego rejestratora
Według Łukaszewicza, kapitan Protasiuk co prawda nie zareagował słownie na komunikat "odchodzimy", ale mógł zareagować wykonując jakąś czynność. Właśnie dlatego - tłumaczył Łukaszewicz - potrzebne jest zweryfikowanie dotychczasowych informacji z danymi zawartymi w drugim rejestratorze. - Nie wiemy jaka była reakcja i czy w ogóle była jakaś reakcja. Do tego potrzebujemy zapis parametrów lotu: tego, czy obroty silnika zwiększały się, czy moc silnika została zwiększona, czy było pociągnięcie sterów na siebie - tłumaczył Łukaszewicz. - Te wszystkie parametry są zapisane w drugim rejestratorze - dodał były szef szkolenia Wojsk Lotniczych.
19 maja Międzypaństwowy Komitet Lotniczy we wstępnym raporcie wykluczył awarię techniczną samolotu. "Z zebranych dotychczas informacji wynika, że samolot był sprawny" - napisano we wstępnym raporcie.
"Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić"
Pułkownik był również pytany o słowa Mariusza Kazany, szefa protokołu dyplomatycznego MSZ. - Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić - mówił Kazana na wieść o trudnych warunkach atmosferycznych panujących nad Smoleńskiem. Łukaszewicz stwierdził, iż "chce wytłumaczyć to stwierdzenie w ten sposób", że prezydent mógł zadecydować co najwyżej o tym, na którym lotnisku zapasowym chce wylądować.
tka//mat/k
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24