Już niedługo samolotami polskich oficjeli kierować będą cywilni piloci. W związku z zaadaptowaniem na potrzeby VIP-ów Embraerów 175, rządowe maszyny pilotować będą lotnicy LOT-u, zamiast żołnierzy specpułku. TVN24 przyjrzała się różnicom wyszkolenia cywilów i wojskowych.
Początki kariery lotnika w przypadku cywili i wojskowych są takie same. Zaczyna się od fascynacji, potem są szybowce. Kolejne kroki są inne. Jedni wybierają aerokluby lub Politechnikę Rzeszowską i tam się uczą. Tam zbierają kolejne licencje, aż do licencji pilota liniowego.
Inni decydują się na Szkołę Orląt w Dęblinie, a potem trafiają do wojskowych pułków lotniczych i tam latają.
Kto więcej lata
Różnice w lataniu jednych i drugich to m.in. liczba godzin spędzonych w samolotach, czyli tzw. nalot. Zdecydowanie więcej godzin w powietrzu spędzają piloci maszyn cywilnych. Po 30. roku życia cywil ma na koncie ich już przynajmniej 3 tys., wojskowy o połowę mniej.
Wojskowi tłumaczą, że zupełnie czym innym jest wielogodzinny lot pasażerski nad Atlantykiem, kiedy pilot jest wspierany przez nowoczesne urządzenia, a czym innym lot ćwiczebny lub bojowy, kiedy wykonywać trzeba wiele skomplikowanych manewrów.
Różnice w szkoleniu
Znaczącą różnicę stanowią także szkolenia odbywane przez obydwie kategorie pilotów. Linie pasażerskie szkolą swoje załogi głównie na symulatorach, organizują dla nich raz w roku jesienią tygodniowe sesje szkoleniowe, a potem przeprowadzają egzaminy teoretyczne. Z kolei wojskowi odbywają dziesiątki godzin lotów treningowych, konsultują swe umiejętności ze specjalistami i rokrocznie zdają egzaminy.
W wojsku brakuje doświadczonych pilotów, bo po przejściu na wcześniejsze emerytury trafiają oni właśnie do linii lotniczych. W 2008 roku z 26. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego odeszło 12 pilotów. Rok później pięciu. Wszyscy latają w liniach komercyjnych.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24