Funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu, który wczoraj rozbił rządowy samochód na Helu, był pijany.
Do wypadku doszło w niedzielę przed południem na trasie Chałupy - Jastarnia. Auto prawdopodobnie wpadło w poślizg i uderzyło w słup energetyczny. W samochodzie byli trzej, a nie dwaj funkcjonariusze BOR, jak informowała wcześniej policja. Mężczyźni zostali odwiezieni do szpitala.
Szef prokuratury w Pucku Witold Niesiołowski powiedział, że badanie alkomatem wykazało, że funkcjonariusz był nietrzeźwy. Nie chciał ujawnić, jaki był wynik badania. Dodał, że mężczyźnie pobrano także krew. Wyniki badań krwi mają być znane w ciągu dwóch, trzech tygodni.
Prokurator poinformował, że zarówno kierowca, jak i dwaj pozostali mężczyźni, opuścili już szpital. Podczas wypadku odnieśli obrażenia nie zagrażające ich życiu.
Na razie nie wiadomo, kiedy i jakie zarzuty zostaną postawione 41-latkowi. Jeśli prowadzący sprawę uznaliby, że spowodował wypadek jadąc po pijanemu, groziłoby mu nawet cztery i pół roku więzienia. Zależy to m.in. od oceny obrażeń odniesionych przez jadących autem. W przypadku gdyby uznano, że funkcjonariusz BOR prowadził w stanie nietrzeźwym, będzie mu groziło do dwóch lat więzienia.
Źródło: PAP, APTN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24