Janusz Piechociński, wziął na siebie winę za słaby wynik partii w ostatnich wyborach parlamentarnych i zapowiedział, że zrezygnuje ze stanowiska szefa PSL. Rozpoczęła się fala spekulacji, kto może go zastąpić. Wśród faworytów jest m.in. minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Materiał "Faktów" TVN.
W minionych wyborach parlamentarnych PSL uzyskało najsłabszy wynik po 1989 roku - 5,13 proc. W nowym Sejmie zasiadać będzie zaledwie 16 posłów tej partii. Wśród nich zabraknie prezesa PSL Janusza Piechocińskiego.
- Od tłumaczenia się w Stronnictwie i poza nim z wyniku wyborów jestem ja. W całości biorę to na siebie - mówi wciąż jeszcze przewodniczący partii Janusz Piechociński.
Za słowami Piechocińskiego idą czyny. Wicepremier zapowiedział, że zrezygnuje z funkcji na Radzie Naczelnej partii w listopadzie tak, aby jak najszybciej PSL mogło wybrać nowego prezesa.
Kto po Piechocińskim?
Wiadomo, że kandydować nie zamierza Marek Sawicki, minister rolnictwa i rozwoju wsi.
- Jestem politykiem od wielu lat, więc mnie żadna funkcja nie jest straszna, ale też nie marzę o funkcji prezesa PSL. Wielokrotnie o tym mówiłem, że jeśli nastąpi zmiana, to z pewnością będzie to zmiana pokoleniowa - mówi Sawicki.
- W sposób naturalny jednym z kandydatów jest Władysław Kosiniak-Kamysz. Do rozważenia jest kandydatura spoza parlamentu, Adam Jarubas czy Adam Struzik - wskazuje Piechociński. Zaznacza jednak, że lepiej, aby prezesem partii był ktoś, kto dostał się do Sejmu.
Kosiniak-Kamysz, minister pracy w rządzie Ewy Kopacz, póki co wypowiada się niejasno na temat swego możliwego startu na lidera partii. - Nie ma takiej dyskusji. Jest ogłoszenie wyników i ta umiarkowana satysfakcja - mówi.
W partii idą zmiany i to nie tylko na stanowisku prezesa partii. Do parlamentu nie dostał się także szef klubu PSL Jan Bury. Ostatnio było o nim głośno z powodu zarzutów, jakie chce mu postawić katowicka prokuratura.
Chodzi o zarzuty nakłaniania wysokich rangą funkcjonariuszy publicznych do niezgodnego z prawem wpływania na wyniki konkursu na stanowiska szefów delegatury NIK w Rzeszowie i wpływania na wyniki kontroli prowadzonej przez Izbę w jednej z podkarpackich gmin.
Autor: kło/tr / Źródło: Fakty TVN