Pięć osób zostało zdymisjonowanych w związku z katastrofą CASY - powiedział szef MON Bogdan Klich. Minister dodał, że jeszcze w piątek poznamy treść całego raportu o przyczynach tragedii wojskowego samolotu.
Są to: dowódca 13 Eskadry Lotnictwa Transportowego w Krakowie płk. Leszek Leśniak za niewłaściwą organizację szkolenia lotniczego, brak zachowania warunków bezpieczeństwa podczas szkolenia lotniczego oraz błędy w nadzorze realizacji zadań w eskadrze w tym do dopuszczenia do lotu niewłaściwej załogi. Płk. Leśniak wyznaczył na pierwszego pilota osobę, która nigdy nie pracowała na tej wersji samolotu CASY.
Kontroler zbliżania oraz precyzyjnego podejścia por. Adam Bonikowski za popełnione błędy w czasie sprowadzania samolotu do lądowania
Kontroler lotniska kpt. Andrzej Koniarz za dopuszczenie do sytuacji stwarzającej zagrożenie dla bezpiecznej realizacji lotu i brak zdecydowanej realizacji na pogarszające się warunki atmosferyczne, a konkretnie za niepodjęcie decyzji o skierowaniu samolotu na inne lotnisko.
Komendant Wojskowego Portu Lotniczego w Mirosławcu mjr Jędrzej Wójcicki za niewłaściwy nadzór nad działalnością podległych służb, wyszkolenie i przygotowanie personelu tych służb oraz nieprawidłowości w działaniu wojskowego portu lotniczego. On też odpowiada za wyznaczenie Bonikowskiego na kontrolera lotów, mimo iż ten nie spełniał wszystkich wymogów do pełnienia tej funkcji
Starszy dyżurny w Centrum Operacji Powietrznych ppłk Marek Sołowianiuk, który był w owym czasie szefem zmiany bojowej z tytułu popełnionych błędów, niedociągnięć w zakresie organizacji pracy zmiany bojowej w czasie pełnienia dyżuru bojowego przez poszczególne osoby funkcyjne zmiany oraz niedociągnięcia w ogólnym nadzorze nad przelotem samolotu. Odpowiedzialny jest on też za to, że nie przekazał dalej informacji o pogarszających się warunkach atmosferycznych na lotnisku w Mirosławcu.
Zdymisjonowani do rezerwy
Wymienieni przez ministra wojskowi zostali przeniesieni do rezerwy kadrowej MON. - Przepisy przewidują, że żołnierze przeniesieni do rezerwy kadrowej będą nadal otrzymywać takie samo wynagrodzenie jak na ostatnim pełnionym przez nich stanowisku - tłumaczy Wojciech Łuczak redaktor naczelny miesięcznika "Raport".
Klich zapowiedział, że żołnierze mogą spodziewać się zarzutów w trybie karnym. - Na dłuższą metę nie będą mogły pracować w wojsku. Ich dymisja to pierwszy krok do pełnego rozliczenia ich za błędy związane z katastrofą pod Mirosławcem - dodał.
Minister poinformował również, że poza piątką zdymisjonowanych przez niego wojskowych jest też jeszcze kilkadziesiąt osób, które odpowiedzialne są za katastrofę CASY pośrednio. - Dopuściły się rażących zaniedbań, ale nie miały one bezpośredniego wpływu na tragedię wojskowego samolotu. O ich losach zdecyduje szef sztabu generalnego - mówił minister.
Nie ma powodów do dymisji dowódcy Sił Powietrzynch
Klich podkreślił podczas konferencji prasowej, że na tej liście nie ma dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika. Według ministra obrony narodowej nie ma powodu do jego dymisji. - Nie widzę takiej potrzeby, dlatego że generał Błasik nie uczestniczył bezpośrednio w podejmowaniu decyzji tamtego feralnego dnia i feralnej nocy - powiedział Klich w TVP Info. Zdaniem ministra, odpowiedzialność powinny ponieść osoby, które miały wpływ - bezpośredni lub pośredni - na podjęte decyzje. - Generał Błasik nie miał wpływu na tamte wydarzenia - podkreślił Klich.
Szef resortu ON, pytany przez dziennikarza o odpowiedzialność "honorowo-moralną powiedział, że każdy oficer w swoim sumieniu musi podejmować stosowne decyzje", ale on, jako szef MON, "nie podejmuje decyzji o zdymisjonowaniu dowódcy Sił Powietrznych". Klich podkreślił też, że ani nie oczekuje od Błasika dymisji, ani sam Błasik nie zadeklarował, że odejdzie ze stanowiska.
Pilotowała załoga
Minister zaprzeczył również doniesieniom radia TOK FM, że CASĄ próbował lądować pilot, który nie należał do załogi. Jak wyjaśnił, samolot pilotowali ci, którzy byli do tego wyznaczeni. - Wynika to z ustaleń komisji. Nie mam podstaw by jej nie wierzyć - dodał szef MON.
Komentarze: To surowe kary
Zdaniem Michała Fiszera, pilota w rezerwie, dymisje dla osób odpowiedzialnych w związku z katastrofą CASY to surowe kary. Pilot przypuszcza, że mogą im zostać postawione zarzuty niedopełnienia obowiązków. – Na nich ciąży olbrzymia odpowiedzialność. Łatwo jest popełnić błąd, podjąć niewłaściwą decyzję - tłumaczył Fiszer. Pilot zdecydowanie odrzucił tezę jakoby ktoś zastąpił pilota za sterami. - Informacje o osobach trzecich w kabinie pilotów wypłynęły od cywilnych dziennikarzy - to spekulacje - mówił.
Natomiast w opinii Andrzeja Kińskiego z „Nowej Techniki Wojskowej”, ukaranie osób bezpośrednio związanych z procesem decyzyjnym ws. feralnego lotu samolotu CASA to jedynie "wierzchołek góry lodowej". - Osoby wymienione w raporcie, do ich pracy tego dnia można mieć zastrzeżenia - stwierdził. Ale jego zdaniem, winnych należałoby również poszukać wśród dowództwa Sił Powietrznych, którego członkowie doprowadzili do takich zaniedbań.
Grzegorz Sobczak ("Skrzydlata Polska") nie chciał komentować decyzji ministra Klicha. Jak stwierdził, nie zna szczegółów raportu – czeka na jego odtajnienie. - Szczegóły pomogą rozwiać wątpliwości. Będzie można lepiej zrozumieć intencje pilotów – dlaczego żaden z nich nie zajął się obserwacją przyrządów, natomiast obaj obserwowali ziemię - dodał.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24