Cieszę się, że są nowe ślady, nowe wątki w sprawie morderstwa rodziny Jaroszewiczów. Być może z tego coś prawdziwego się ujawni - komentował Leszek Miller w "Piaskiem po oczach" w TVN24. Były premier i były szef SLD wspominał, że Piotr Jaroszewicz był "wielką postacią", gdy on sam zaczynał karierę polityczną.
- Trudno mi powiedzieć - stwierdził Leszek Miller pytany, czy wierzy w niepolityczny i wyłącznie rabunkowy motyw śmierci Piotra Jaroszewicza. - Wyobraźnia podsuwa rozmaite ekscytujące wątki, ale niczego nie można wykluczyć - stwierdził.
- Słuchałem Andrzeja Jaroszewicza (syna byłego PRL-owskiego premiera - red.), który wykluczył tylko rabunkowy motyw tej zbrodni. Mówił, że rzecz ma swoje inne, jeszcze głębsze przyczyny - podkreślał Miller.
Przyznał jednak, że kiedy był szefem MSWiA (Miller pełnił funkcję ministra spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza, w 1997 roku - przyp. red.) nie interweniował w śledztwo dotyczące okoliczności tego morderstwa.
"To była wielka postać"
- W ogóle miałem taki, jak się okazuje z dzisiejszej perspektywy, staroświecki zwyczaj, żeby nie ingerować w pracę sądów ani prokuratur - stwierdził. - Natomiast cieszę się, że są nowe ślady, nowe wątki, być może z tego coś prawdziwego się ujawni - zaznaczył.
Były szef SLD i były premier podkreślił jednocześnie, że nigdy nie poznał osobiście Piotra Jaroszewicza. - To była wielka postać. Kiedy ja zaczynałem działać politycznie, to Jaroszewicz był daleko, daleko - podkreślił.
"Nigdy mu tego nie wybaczyli"
Miller przyznał, że nie rozumiał sensu internowania w 1981 roku, w stanie wojennym, osób odpowiedzialnych za to, co działo się w latach 70., w tym także Jaroszewicza. W ośrodkach internowania zamknięto wówczas najbliższych politycznych współpracowników Edwarda Gierka.
- Uważałem to za sztuczny i niepotrzebny gest - podkreślił Miller, dodając, że również generał Wojciech Jaruzelski źle się czuł z tym po latach.
Jaruzelski w czasie stanu wojennego, kiedy władze internowały przede wszystkim działaczy antykomunistycznej opozycji, stał na czele Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Był jednocześnie I sekretarzem PZPR i szefem MON.
Miller ocenił, że powody decyzji o internowaniu grupy polityków związanych z PZPR, a wśród nich również Jaroszewicza, "były PR-owskie". - Co więcej, towarzysze pracy i broni generała Jaruzelskiego nigdy mu tego nie wybaczyli, bo - jak twierdzili - byli przetrzymywani w gorszych warunkach niż działacze Solidarności - dodał gość programu "Piaskiem po oczach".
- Warto pamiętać, że kiedy (Jaroszewicz - red.) stanął na czele rządu, to jedną z pierwszych decyzji było przywrócenie obywatelstwa generałowi Andersowi i generałowi Maczkowi - przypomniał. - On był znany z takich posunięć, które na pewno podobały się w Polsce, a pewnie mniej w Moskwie - dodał.
"Bilans dla Jaruzelskiego korzystny"
Oceniając tzw. ustawę degradacyjną, która objąć ma m.in. Wojciecha Jaruzelskiego, były premier ocenił, że jest ona "oburzająca". Jak stwierdził, postać generała Jaruzelskiego nie "jest krystaliczna i pomnikowa", ale wymaga oceny "w całej złożoności".
- Patrzę na generała podobnie jak na Józefa Piłsudskiego. Jeżeli słyszę, że generał Jaruzelski nie realizował polskiej racji stanu, to zadaję sobie pytanie, czy marszałek Piłsudski dokonując zamachu wojskowego przeciwko legalnemu rządowi realizował polską rację stanu, czy nie? - powiedział. - Uważam, że bilans jest dla generała Jaruzelskiego korzystny - podkreślił.
Leszek Miller nie odpowiedział wprost na pytanie czy uważa, że Monika Jaruzelska, córka generała, która zapowiada, że wystartuje w najbliższych wyborach samorządowych z listy SLD, "to cenny nabytek" dla tej partii.
- Powiedziała, że polityka się o nią upomniała - stwierdził, przypominając swoją rozmowę z nią sprzed kilku lat. - Wtedy Monika Jaruzelska była bardzo niechętnie nastawiona do działalności politycznej. I pewnie by tak dalej było, gdyby nie te ostatnie wypadki dotyczące ustawy (degradacyjnej - red.) - podkreślił.
"Masa krytyczna powoduje eksplozję"
Leszek Miller pytany był także o ostatnie problemy PiS, związane m.in. z nagrodami w rządzie i ustawą o IPN, które jednak nie przekładają się na spadki w sondażach.
- To wszystko będzie do czasu, dlatego, że ilość przechodzi w jakość - stwierdził. - Nagromadzenie się tych drobniejszych elementów w pewnym momencie tworzy masę krytyczną, i ta masa krytyczna powoduje eksplozję - dodał.
Jak stwierdził, "gdy zacznie się ruch w sondażach w dół, to zacznie się inny typowy ruch – niesnaski wewnętrzne". - PiS przeżyje to, co wiele lat temu Jan Rokita określił jako repolonizację partii politycznych - ocenił, tłumacząc, że pod hasłem "repolonizacji" miał on na myśli, że "będą się wewnętrznie rozkładać".
Oceniając pierwsze 100 dni premiera Mateusza Morawieckiego Miller stwierdził, że "to jest przyczyna zgryzot prezesa Kaczyńskiego". - Dlatego, że miało być zupełnie inaczej, miało być dobrze, a wyszło tak jak zwykle. Mija sto dni rządu i to jest sto dni udręk premiera Morawieckiego – powiedział.
- Jeżeli to miało być tak, że prezes sobie obmyślił, że Morawiecki będzie jego politycznym następcą, że przejmie kiedyś PiS, to widać już, że tak się nie stanie - ocenił.
Autor: mm//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24