W maju 2009 r. Łukasz N. celowo wjechał swoim "maluchem" w 16-letnią rowerzystkę. - Uderzył we mnie, ja się zaczepiłam o coś w aucie, a on mnie wlókł - zeznawała w czwartek dziewczyna. Przed olsztyńskim sądem właśnie rozpoczął się proces. N. jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa.
Wiosną ubiegłego roku na rowerową wycieczkę udały się dwie szesnastolatki. Jechały na drodze w kierunku miejscowości Łańsk pod Olsztynem.
- W pewnym momencie obie koleżanki wyprzedził fiat 126 p, którym kierował Łukasz N. Po kwadransie mężczyzna zawrócił, zjechał na lewy pas ruchu, a następnie przyspieszył i celowo skierował się na jadące prawidłowo rowerzystki - mówił jesienią, po złożeniu aktu oskarżenia, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski.
Wtedy jedną ręką chwyciłam się za tablicę rozdzielczą samochodu, a drugą ręką za miejsce, gdzie była szyba, ale ten kierowca mnie zepchnął z maski. Ja się paskiem od spodni zaczepiłam o coś w samochodzie, a on mnie wlókł Poszkodowana 16-latka
Wgniecenia wskazują na zderzenie czołowe. Ten wypadek odbiegał od standardów Jeden z biegłych
"Zrobił to celowo"
O celowym zachowaniu oskarżonego mówiła już podczas procesu poszkodowana 16-latka powiedziała. Zeznając przed sądem powiedziała, że odniosła wrażenie, że kierowca "malucha" celował właśnie w nią. Dodała przy tym, że pamięta jak głową wybiła szybę auta. - Wtedy jedną ręką chwyciłam się za tablicę rozdzielczą samochodu, a drugą ręką za miejsce, gdzie była szyba, ale ten kierowca mnie zepchnął z maski. Ja się paskiem od spodni zaczepiłam o coś w samochodzie, a on mnie wlókł - opowiadała w czwartek nastolatka.
Zaprzecza, że chciał zabić
Oskarżony, 26-letni dziś Łukasz N. - wcześniej trzykrotnie karany m.in. za jazdę po pijanemu - przyznał przed sądem, że prowadził samochód mimo sądowego zakazu, i że uderzył w rowerzystkę. Zaprzeczył jednak, że chciał zabić dziewczynę.
Z zeznań, jakie złożył w śledztwie, a które w czwartek odczytał sąd, wynika, że N. prowadząc kupionego kilka dni wcześniej "malucha" na chwilę stracił z oczu jezdnię, bo schylił się po papierosa.
Wtedy miał niespodziewanie uderzyć w rowerzystkę, która - według niego - jechała środkiem drogi. Mężczyzna przyznał, że nie hamował po wypadku, bo się wystraszył.
Uciekł, bo "widział, że dziewczyna żyje"
Potwierdził też, że nie wezwał do dziewczyny pomocy medycznej, choć miał ze sobą telefon komórkowy. Widział, "że żyje, bo się ruszała". Po wypadku Łukasz N. uciekł, ukradł przy tym jej rower i przed dwa dni ukrywał się przed policją.
W czwartek powiedział przed sądem, że takie zachowanie wynikało ze strachu, zapewniał, że tego dnia nie pił alkoholu i nie brał narkotyków. Inaczej mówią przesłuchani w śledztwie świadkowie.
Biegli podważają linię obrony
Zdaniem jednego z wysłuchanych przez sąd biegłych, przed zderzeniem z rowerzystką N. przyspieszył, a po zderzeniu nie hamował, bo na jezdni nie było żadnych śladów takiego manewru.
Wersję oskarżonego, że zagapił się i uderzył przypadkowo w rowerzystkę biegły podważył ponieważ jego zdaniem wówczas nastąpiłby inny rozkład wgnieceń w aucie.
- Wgniecenia wskazują na zderzenie czołowe - stwierdził ekspert i dodał, że jego zdaniem rowerzystka jechała zgodnie z przepisami. - Ten wypadek odbiegał od standardów - podkreślił biegły. W swojej opinii napisał, że tor jazdy samochodu wskazuje na to, że kierowca świadomie zjechał na tor jazdy rowerzystek, by w jedną z nich uderzyć.
Ledwo przeżyła
Biegły lekarz sądowy powiedział, że dziewczyna miała dużo szczęścia, że w ogóle przeżyła. Lekarz przyznał, że "podobne obrażenia u ofiar wypadków spotyka na sali sekcyjnej".
Poszkodowana rowerzystka została trwale oszpecona i jest wciąż leczona - ma na całym ciele, w tym na twarzy i dłoniach, długie blizny. Wiele z nich jest sinych i wypukłych. Z powodu obrażeń dziewczyna nie może biegać, jak powiedziała sądowi, po godzinie chodzenia bardzo bolą ją nogi (pięta została zdarta do kości tak, że musiała mieć przeszczep) i kręgosłup, z powodu uszkodzenia kosteczek słuchowych dziewczyna prawie nie słyszy na jedno ucho.
Poszkodowana boi się oskarżonego
Dziewczyna nie chciała w sądzie zeznawać w obecności oskarżonego, nie chciała też przyjąć jego przeprosin. Jej matka listownie poprosiła sąd, by jej córka była przesłuchiwana pod nieobecność na sali rozpraw oskarżonego, bo dziewczyna wciąż się go boi.
O to samo poprosiła matka koleżanki poszkodowanej, z którą feralnego dnia nastolatka wybrała się na wycieczkę rowerową. Dziewczyna także powiedziała sądowi, że odniosła wrażenie, iż kierowca celowo uderzył w jej koleżankę. Zdaniem prokuratury, tylko natychmiast wezwana przez koleżankę pomoc uratowała 16-latce życie.
Kolejna rozprawa odbędzie się w piątek - sąd zapowiedział, że odtworzy wówczas filmy nagrane na miejscu wypadku przez dziadka poszkodowanej dziewczyny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: "Uwaga" TVN