To był ten moment, zwłaszcza przed świętami, na który czekało wiele polskich rodzin. Paczki z Zachodu, a w nich najczęściej mleko w proszku, holenderski pomarańczowy ser i słone masło. W 30. rocznicę pierwszego takiego konwoju z Niemiec powstał film dokumentalny "Paczki solidarności". To niezwykła opowieść o pomocy ponad granicami, ponad systemami i ponad różnicami.
Na początku lat 80., w szczególności podczas stanu wojennego, Polacy otrzymali przeszło 30 milionów paczek. Ogromną część darów wysłano z zachodnich Niemiec, o czym opowiada film dokumentalny "Paczki solidarności", którego producentem jest Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej.
- Taka skala empatii zasługuje na uhonorowanie, stąd decyzja fundacji, żeby zrealizować taki projekt - przyznaje Małgorzata Ławrowska, dyrektor Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.
Ludzkie życie
Film opowiada historie konkretnych ludzi, w tym Elżbiety Jarmoszuk, warszawskiej opozycjonistki, aresztowanej za posiadanie bibuły. Kazano jej zostawić dzieci same w domu i dziećmi ją szantażowano. - Do tego stopnia, że chciano gasić papierosy na twarzy mojej najstarszej córki. I wtedy ja powiedziałam, gdzie mam te gazetki i zostałam na siedem miesięcy zamknięta w więzieniu - wspomina.
Mąż pani Jarmoszuk pracował za granicą. Tylko dzięki temu, że najstarsza z córek skończyła 18 lat, pozostałych dzieci nie rozdzielono do domów dziecka. Przyszły święta, mama do domu jednak nie wracała. - Ktoś zadzwonił do drzwi i przyniósł paczkę, i myśmy tę paczkę otworzyły, i tam były pomarańcze, orzechy i jakieś tam inne prawdopodobnie rzeczy, ale ja nie pamiętam, pamiętam tylko te orzechy i te pomarańcze, które po prostu tak pachniały - opowiada Maria Jarmoszuk, córka pani Elżbiety.
Paczkę wysłali Gabriele i Joseph Mayer z Monachium. Tak zaczęła się przyjaźń rodzin, która trwa do dziś. Film opowiada historie wielu takich rodzin.
"Paczki były pozytywne"
Autorzy docierają także do pierwszoplanowych postaci tamtych czasów m. in. gen. Czesława Kiszczaka. - Paczki były pozytywne, rozładowywały wielkie napięcie - mówi Kiszczak.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24