Żuk w wersji strażackiej. Pierwsze takie auta popłynęły do Egiptu. Fabryka Samochodów Ciężarowych w Lublinie produkowała je od lat 60., początkowo wyłącznie na eksport. Na rynek krajowy trafiły pod koniec tamtej dekady. "Cieszyły się dobrą opinią strażaków, głównie ze względu na małe gabaryty, zwrotność i wyposażenie" - czytamy w "Przeglądzie Pożarniczym". Tyle że większość dawno już trafiła na złom. Te, które miały więcej szczęścia, zasiliły zbiory muzeów. Tymczasem pietruscy strażacy od niemal ćwierć wieku jeżdżą do akcji żukiem, który z taśmy FSC zjechał w... 1976 roku. Pali jak smok, śmieją się, że "sto na sto". Kolekcjonerów zabytków to nie odstrasza - niejeden chciał odkupić ich wóz. Pozbyć się go jednak nie mogą. Czym wtedy pojadą na akcję?