Oskarżony w związku ze śmiercią dwojga policjantów były dyrektor w MSWiA Tomasz Serafin, mimo prokuratorskich zarzutów kontynuuje swoją karierę - tym razem dostał posadę w Ministerstwie Obrony Narodowej - donosi "Dziennik".
Tomasz Serafin stracił swoje stanowisko w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji po tym, jak w nocy z 1 na 2 grudnia 2006 r. w wypadku samochodowym zginęli policjanci, którzy radiowozem odwozili go do domu w Siedlcach. Policyjny samochód wpadł w poślizg i stoczył się do stawu. Policjanci - asp. Tomasz Twardo i sierżant Justyna Zawadka zginęli na miejscu.
Jak dowiedział się "Dziennik", Serafin zostanie teraz doradcą szefa Służby Wywiadu Wojskowego. Witold Marczuk, szew SWW, odmówił komentarza w tej sprawie. Jego sekretariat natomiast potwierdza, że Serafin zacznie tam pracę.
- Jesteśmy oburzeni. Ten człowiek ma zarzuty, proces jest w toku. Zna najwyraźniej odpowiednio wysoko postawione osoby i to wystarcza - komentuje dla gazety wysoki rangą oficer policji.
Tomasz Serafin był oficerem stołecznej policji, następnie został wiceprezydentem Warszawy. Wtedy wypatrzył go obecny szef MSWiA Władysław Stasiak. Jeszcze jako wiceminister, Stasiak powierzył Serafinowi najważniejszą komórkę w MSWiA - departament bezpieczeństwa publicznego. Pod jego nadzorem znalazły się: policja, BOR i straż graniczna. - Szef SWW jest bliskim współpracownikiem Władysława Stasiaka - poinformował urzędnik z MSWiA.
Prokuratura postawiła Serafinowi dwa zarzuty: przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego.
Feralnej nocy Serafin bawił się w towarzystwie kolegów z ministerstwa na alkoholowej imprezie w jednym z warszawskich klubów. Tzw. "blue taxi" wezwał po tym, jak nie zdążył na pociąg do Siedlec, gdzie mieszka.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24