Sąd zadecydował o aresztowaniu 30-latka, który - według śledczych - pod wpływem alkoholu spowodował poważny wypadek i uciekł, zostawiając w pojeździe rannego pasażera. Do zdarzenia doszło 25 maja w Zadolu Kosmolowskim koło Olkusza (Małopolska). Mężczyzna został doprowadzony do aresztu w piątek.
Według ustaleń funkcjonariuszy, kierowca jeepa na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem, który uderzył w drzewo i w efekcie dachował. W samochodzie znajdowały się jeszcze dwie inne osoby. Jedna z nich, 39-letni mężczyzna, z poważnym urazem kręgosłupa została przewieziona do szpitala w Krakowie. Drugi z pasażerów, 20-latek, trafił na badania do szpitala w Olkuszu, jednak nie wymagał dalszej hospitalizacji.
Ukrywał się na strychu
Policjanci ustalili, kto siedział za kierownicą, i poszli do domu podejrzanego. Podczas przeszukiwania pomieszczeń okazało się, że mężczyzna ukrywa się na strychu. W momencie zatrzymania 30-latek miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie. Policja stwierdziła, że pod wpływem alkoholu był już w chwili wypadku
30-latek usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego w stanie nietrzeźwości, w którym osoba odniosła ciężki uszczerbek na zdrowiu. Może mu za to grozić do 12 lat pozbawienia wolności.
- W środę Sąd Rejonowy w Olkuszu przychylił się do wniosku prokuratora i zastosował wobec 30-latka środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy. W piątek mężczyzna został tam doprowadzony - poinformował młodszy aspirant Bartosz Izdebski z małopolskiej policji.
Źródło: małopolska policja, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: małopolska policja