Włodzimierz Olewnik, ojciec porwanego i brutalnie zamordowanego Krzysztofa, usłyszał zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza, w tym przypadku prokuratora. Sam Olewnik twierdzi, że rzucił się na prokuratora w geście "ludzkiej rozpaczy". Grozi mu do 3 lat więzienia. Mężczyzna był przesłuchiwany w prokuraturze w Toruniu.
- Jestem bardzo sfrustrowany. Nie dowierzałem, że do tego może dojść. Jestem mocno zdenerwowany, ciężko mi nawet mówić - powiedział po przesłuchaniu Włodzimierz Olewnik.
Mężczyzna przyznał wcześniej na antenie TVN24, że kiedy dowiedział się o zarzutach naruszenia nietykalności osobistej prokuratora, nie mógł uwierzyć, że "z odruchu rozpaczy można zrobić coś takiego jak pobicie prokuratora". - Poczułem się fatalnie. Straciłem równowagę psychiczną - przyznał.
Do zdarzenia doszło 10 września w Sopocie. Kiedy Włodzimierz Olewnik zapoznawał się z dokumentami na temat sprawy jego syna.
Jak się nieoficjalnie dowiedział się "Dziennik", część dokumentów w niekorzystnym świetle przedstawiła samego Krzysztofa Olewnika oraz innych członków rodziny. Chodzi o szerokie znajomości, jakie miał porwany i zabity biznesmen wśród mafiosów. - Wśród analiz są i takie, według których część winy za tragedię ponosi rodzina Olewników. Chodzi o to, że zawierzyli prywatnym detektywom, m.in Krzysztofowi Rutkowskiemu, i nie informowali o wszystkim policjantów - mówi informator dziennika.
- Chwyciłem się prokuratora. Zapytałem, jak to jest możliwe. Co pan w ogóle mówi, że syna można było uratować - relacjonuje Olewnik. - Wtedy prokurator zachował się, moim zdaniem, bardzo prowokująco. Rozłożył ręce i powiedział: to co ja panu na to mogę zrobić - opowiadał mężczyzna.
Gest rozpaczy
Prokurator twierdzi, że Włodzimierz Olewnik uderzył go głową w twarz. - Absolutnie żadnego uderzenia nie było - mówi oskarżony - To był gest rozpaczy, chwycenia się go. Ja nawet nie wiem, wydaje mi się, że za marynarkę. To był zwykły ludzki gest rozpaczy - tłumaczył Olewnik.
Źródło: TVN24, "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24