Myśliwi odstrzelili siedem żubrów z zagrody pokazowej w Borkach, ponieważ jedno ze zwierzą było chore na gruźlicę. Jak poinformowała prof. Wanda Olech-Piasecka, zabicie całego stada było jedynym sposobem na wyeliminowanie tej choroby z Puszczy Boreckiej.
Ognisko gruźlicy w stadzie w Borkach na Mazurach wykryto w ostatnich miesiącach. Wtedy trafiły tam dwa żubry ze stada w Smardzewicach. Nic jednak nie wskazywało na to, że są chore.
- Nabraliśmy podejrzeń, gdy w Smardzewicach padł żubr, a badania wykazały, że był chory na gruźlicę - powiedziała prof. Wanda Olech-Piasecka ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, przewodnicząca m.in. Stowarzyszenia Miłośników Żubrów. Dodała, że żubry, które trafiły na Mazury, miały w Smardzewicach kontakt z chorym zwierzęciem. Dlatego zdecydowano o odstrzale dwóch żubrów przywiezionych ze Smardzewic do Borek, a ich tkanki wysłano do badań.
Zdecydowano, by wyeliminować wszystkie zwierzęta
Po kilku tygodniach naukowcy otrzymali wyniki, które potwierdziły, że jeden z zabitych w Borkach żubrów także miał gruźlicę i mógł zarażać inne żubry.
- W tej sytuacji uznaliśmy, że trzeba wyeliminować wszystkie zwierzęta, które miały kontakt z tym chorym, czyli te żubry, które były w zagrodzie pokazowej. To nie była łatwa decyzja, ale konieczna dla dobra całego stada żubrów z Puszczy Boreckiej - powiedziała Olech-Piasecka. Dodała, że żubry z Puszczy Boreckiej nigdy dotąd nie chorowały na gruźlicę. W puszczy tej stado żyjących wolno żubrów liczy ok. 95 sztuk.
"Nie było innego sposobu"
Ostatnie żubry z zagrody pokazowej w Borkach zostały odstrzelone w ubiegłym tygodniu. W sumie ubito tam siedem sztuk.
- Nie było innego sposobu wyeliminowania tej choroby w Puszczy Boreckiej. W naturze, gdy mamy do czynienia z ogniskiem gruźlicy, także eliminujemy chore zwierzęta. Chodzi o to, by choroba nie przeniosła się do stada, które w tym wypadku chodzi wolno po puszczy i jest w doskonałej kondycji - zaznaczyła profesor.
Dodała, że zwierzęta, które nie przyjechały ze Smardzewic, zabito prewencyjnie. To, czy były chore na gruźlicę okaże się za kilka tygodni, gdy nadejdą wyniki szczegółowych badań laboratoryjnych.
Każdy żubr ma być badany
Olech-Piasecka przyznała, że chory żubr ze stada w Smardzewicach trafił do zdrowego stada w Borkach, ponieważ nikt nie miał świadomości tego, że zwierzę jest chore. Nie badano go ani pod kątem gruźlicy, ani innych chorób zakaźnych.
Profesor ujawniła, że badania takie były dotąd wykonywane jedynie tym żubrom, które wyjeżdżały z polskich stad za granicę. Te, które trafiały do polskich stad, nie były badane ze względów finansowych. - Aby pobrać materiał do badań, należy żubra uśpić. Koszt takiej operacji i badań to 2,5 tys. zł - powiedziała Olech-Piasecka.
Zapowiedziała, że po incydencie w Borkach zdecydowano, że od tej pory każdy żubr przewożony do innego stada, także na terenie kraju, będzie badany. - Nie wiem jeszcze, skąd będziemy na to brać pieniądze, ale trzeba wyciągnąć wnioski z tego, co się stało - zaznaczyła.
Zagroda zostanie odkażona
Zagroda pokazowa żubrów w Puszczy Boreckiej jest popularnym miejscem wśród turystów. Olech-Piasecka zapewniła jednak, że chociaż jednym ze sposobów przenoszenia gruźlicy jest droga kropelkowa, to ludzie, którzy oglądali latem żubry w Borkach, nie muszą się obawiać. - Nie ma takiej możliwości, by oglądający złapali gruźlicę od żubra - podkreśliła.
Wojewódzka konserwator przyrody w Olsztynie Maria Mellin zapewniła, że w pobliżu zagrody pokazowej żubrów zostaną zaostrzone zasady sanitarne. Pojawią się tam m.in. maty dezynfekujące, przez które będą musieli przechodzić turyści. - A sama zagroda, w której przebywał chory żubr, zostanie odkażona, gdy będą ku temu odpowiednie warunki pogodowe - zaznaczyła.
Żubrów nie zabijają leśnicy
Od wielu lat Borki są jedynym miejscem w Polsce, gdzie starych i chorych żubrów nie zabijają leśnicy. Tzw. odstrzały eliminacyjne są sprzedawane. W zależności od wielkości poroża żubra, odstrzał taki kosztuje od 2 tys. euro w górę, nawet do ok. 9-10 tys. euro. Kilka lat temu z takiej możliwości skorzystał król Hiszpanii Juan Carlos. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży odstrzałów są przeznaczane m.in. na zimowe zapasy pokarmu dla żubrów, ponieważ zwierzęta te są dokarmiane. Mellin powiedziała, że komisja zaleciła leśnikom z Borek, by tegoroczny odstrzał żubrów z zagrody wykonali we własnym zakresie, bez odsprzedawania ich myśliwym z zewnątrz. Nadleśniczy Nadleśnictwa Borki Piotr Gawrycki odmówił PAP w poniedziałek rozmowy na ten temat. W Polsce żyje ok. 1,3 tys. żubrów - m.in. w Bieszczadach i na Podlasiu. Zdaniem Olech-Piaseckiej hodowle polskich żubrów powinny być mniejsze liczebnie, ale za to powinna wzrosnąć liczba miejsc, w których one żyją. - Zamierzamy się ubiegać o środki na to, by żubry żyły także w tych częściach kraju, gdzie dotąd ich nie ma. Będziemy musieli do tego przekonać wiele osób, m.in. leśników, ale mamy nadzieję, że nam się do uda - wskazała.
Autor: kde/kka/kwoj / Źródło: PAP