Niemiecka policja przesłuchuje esesmanów, członków brygady SS "Dirlewanger", która brała udział w tłumieniu Powstania Warszawskiego - dowiedziała się "Rzeczpospolita". To właśnie ta jednostka dopuściła się do okrutnych rzezi w 1944 roku.
- Po majowym tekście w "Rzeczpospolitej" wszczęliśmy postępowanie w sprawie żyjących członków formacji Dirlewangera - mówi gazecie Joachim Riedel z Zentrale Stelle der Landesjustizverwaltungen, odpowiednika polskiego pionu prokuratorskiego IPN.
W maju "Rz" ujawniła, że Czerwony Krzyż przekazał Muzeum Powstania Warszawskiego listę kilkudziesięciu członków zbrodniczej formacji.
Do niczego się nie przyznają
Do odszukania żyjących dirlewangerowców oddelegowano dwóch niemieckich śledczych z doświadczeniem w ściganiu nazistowskich zbrodniarzy. Ustalili oni, że z liczącej 85 nazwisk listy Czerwonego Krzyża żyje dziesięć osób.
Ponad połowa z nich została już przesłuchana. Jak informuje "Rzeczpospolita", nie przyznają się jednak do udziału w zbrodniach w czasie Powstania Warszawskiego.
Skazanie zbrodniarzy będzie bardzo trudne. Trzeba im udowodnić bezpośredni udział w konkretnych zbrodniach, tymczasem naoczni świadkowie zazwyczaj już nie żyją.
Przestępcy w mundurach
Dowodzona przez Oskara Dirlewangera brygada SS, złożona z kryminalistów, została włączona w sierpniu 1944 roku do oddziałów, których zadaniem było stłumić Powstanie Warszawskie. Jednostka brała udział w masakrze cywilów w dzielnicy Wola, podczas której zamordowano ok. 40 tys. osób.
Zachowanie jego jednostki było tak brutalne, że nawet dowództwo SS wszczęto przeciw niemu specjalne śledztwo. Oskar Dirlewanger miał stanąć przed sądem SS, ale ostatecznie przed końcem wojny nie doszło to do skutku. Zmarł w 1945 roku.
Źródło: Rzeczpospolita, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24