- Niewątpliwe mam jakiś kłopot z głowy, ale raczej ubolewam nad tym, co się stało, niż się cieszę. Muszę to powiedzieć bardzo dobitnie - powiedział Michał Kleiber o swojej decyzji wycofania się z pomysłu organizacji konferencji naukowej na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. Prezes PAN podkreślił również, że do idei chciałby w przyszłości powrócić, jeśli będzie "szeroki consensus że efekty takiej konferencji byłyby wiarygodne".
Prof. Michał Kleiber zaznaczył w "Faktach po Faktach", że na kontrowersje wokół przyczyn katastrofy smoleńskiej patrzy okiem obywatela, którego niepokoi odsetek Polaków wyrażających wątpliwości wobec ustaleń komisji Millera. - Nie mam najmniejszych wątpliwości, że mamy problem. Ten problem polega na tym, że nie zdołaliśmy dostatecznie dobrze wyjaśnić wszystkich okoliczności - stwierdził Kleiber.
- Mamy formalny raport, który jest dokumentem bazowym i obowiązującym. Jednocześnie przez ostatnie lata padło szereg pytań, które, w moim przekonaniu, w normalnie funkcjonującej demokracji muszą znaleźć odpowiedź - dodał.
Przyczyny zmiany zdania
Zapytany o to, co skłoniło go do podjęcia ostatecznej decyzji o wycofaniu się z pomysłu organizacji konferencji naukowej na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej, Kleiber przyznał, że złożyło się na to wiele czynników.
- Sytuacja, w jakiej w tej chwili cała ta sprawa się znajduje, nie sprzyja jakiejkolwiek merytorycznej debacie - ocenił prezes PAN. - Z jednej strony, pokazywanie zdjęć dzisiaj, które powinny być, według mnie, pokazane dwa lata temu i by to zasadniczo zmieniło sytuację psychologiczną - wymienił Kleiber, odnosząc się przedstawienia przez zespół Macieja Laska niepublikowanych do tej pory zdjęć z badania przyczyn katastrofy.
- Z drugiej strony, doniesienia do prokuratury co drugi czy trzeci dzień w tej chwili. Z trzeciej strony, zupełnie karygodna wypowiedź jednego z ekspertów zespołu pana posła Macierewicza. Ona w moim przekonaniu jest pewnym dowodem na emocje, które absolutnie uniemożliwiają merytoryczną rozmowę - wyjaśnił.
"Możemy sobie z tym poradzić"
Odnosząc się do wypowiedzi prof. Rońdy, w której naukowiec przyznał się do "blefu", prezes PAN ocenił, że obciążą ona Rońdę "przede wszystkim jako obywatela". - To jest przykład całkowitego braku powagi wobec najpoważniejszych z poważnych spraw, które w naszym społeczeństwie dzisiaj dominują - ocenił. Dodał jednocześnie, że władze uczelni, która zatrudnia Rońdę, powinny wyciągnąć konsekwencje. - Nie wyobrażam sobie, żeby uczonego, który przyznał się, że tak w poważnej sprawie blefował, nie spotkała jakaś kara - zaznaczył Kleiber.
Prezes PAN zapowiedział, że mógłby wrócić do pomysłu organizacji konferencji naukowej pod jednym warunkiem: - Musi być szeroki consensus, że efekty takiej konferencji byłyby wiarygodne.
- Otoczeni jesteśmy specjalistami od diagnozy, która w każdym przypadku prowadzi do konkluzji: jest, jak jest i tak musi zostać. Otóż ja na to mówię: nie - wyjaśnił profesor. - Ja mówię na to, że my możemy sobie z tym poradzić. A przynajmniej powinnyśmy próbować sobie z tym poradzić - zaznaczył.
Autor: kg//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24