Radziłbym, żebyśmy traktowali obostrzenia związane z sylwestrem jako prośbę o odpowiedzialność - powiedział w "Kawie na ławę" poseł należącego do rządzącej koalicji Porozumienia Kamil Bortniczuk. - Tu chodzi o odpowiedzialność społeczną - wtórował mu minister w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera. Urszula Pasławska z PSL oceniła, że "wszelkie obostrzenia, które zostały wprowadzone, są nieegzekwowalne".
Minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił w czwartek, że od 28 grudnia do 17 stycznia rząd wprowadza dodatkowe obostrzenia. Zamknięte będą między innymi hotele, stoki narciarskie, a w sylwestra wprowadzono ograniczenia w przemieszczaniu się. Utrzymane zostaną dotychczasowe pozostałe ograniczenia.
O podstawy prawne, zgodnie z którymi wprowadzane są kolejne restrykcje, pytani byli w "Kawie na ławę": Magdalena Biejat (Lewica), Urszula Pasławska (Polskie Stronnictwo Ludowe), Marcin Kierwiński (Koalicja Obywatelska), Artur Dziambor (Konfederacja), Andrzej Dera (Kancelaria Prezydenta) oraz Kamil Bortniczuk (Porozumienie, Zjednoczona Prawica).
"Nie chodzi o to, żeby kogoś pałować, gazować czy zamykać na dołku"
- Podstawa prawna jest mocno wątpliwa - przyznał poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk. - Radziłbym, żebyśmy traktowali, i opozycja, i rządzący, ale przede wszystkim społeczeństwo, te obostrzenia związane z sylwestrem, jako prośbę o odpowiedzialność - zaapelował.
Jego zdaniem, "jeżeli chcemy poważnie podchodzić do walki z koronawirusem i tematu szczepień, (…) to traktujmy się wzajemnie poważnie". - W mojej gminie jest trzech czy czterech policjantów na służbie i gdyby ludzie zaczęli wychodzić na ulice tak jak zawsze, to nawet jakby ktoś chciał to prawo egzekwować, to konsekwencje są niemożliwe do wyciągnięcia - przyznał.
- Znamy wszyscy konstytucję. Ograniczenia swobód obywatelskich wymagają zmiany ustawowej i ta regulacja ustawowa, która dotyczy spraw covidowych, jest wątpliwa - powtórzył Bortniczuk. Jak jednak dodał, w obostrzeniach sylwestrowych "nie chodzi o to, żeby kogoś pałować, gazować czy zamykać na dołku, bo wyjdzie w sylwestra z domu, ale o to, że rząd apeluje o zachowania odpowiedzialne, bo jesteśmy w bardzo trudnym momencie".
- Jeżeli chcemy jak najszybciej powrócić do normalności, to musimy się odpowiedzialnie zachowywać - przekonywał poseł Porozumienia.
- Te ograniczenia są uzasadnione pod tym kątem, żeby w połączeniu trzeciej fali i zwiększonej mobilności społeczeństwa [w okresie świątecznym - red.], żebyśmy nie mieli w styczniu czy w lutym potężnego problemu - mówił Bortniczuk. Dodał, że "to nie jest żadna przyjemność dla rządzących wprowadzanie tego typu obostrzeń". - Wolelibyśmy żeby przedsiębiorcy mogli zarabiać, hotele funkcjonowały, a ludzie mogli odpoczywać na feriach zimowych, ale odpowiedzialność nakazuje nam podejmowanie takich trudnych decyzji – podsumował.
"Tu chodzi o odpowiedzialność społeczną"
Według prezydenckiego ministra Andrzeja Dery "funkcjonujemy na podstawie ustawy o pandemii i jest to działanie ustawowe, (….) ale przecież to nie jest formalnie godzina policyjna". - Tu chodzi o to, żebyśmy powstrzymali się od przemieszczania. Tu chodzi o odpowiedzialność społeczną - wskazywał.
- Jeżeli nie chcemy, żeby pandemia nas znowu zaatakowała, jeżeli nie chcemy naprawdę całkowitego lockdownu, to musimy się zachowywać odpowiedzialnie. Nie da się tych przepisów wyegzekwować, jeżeli gremialnie wszyscy Polacy uznają, że te przepisy nas nie obowiązują. Skutkiem takiego zachowania będzie niesamowity wzrost zachorowań - ocenił Dera.
- Te przepisy wprowadzono po to, żeby nas chronić, i powinniśmy do tego podchodzić celowościowo, a nie formalistycznie - uznał gość "Kawy na ławę".
"Wszelkie obostrzenia, które zostały wprowadzone, są dzisiaj nieegzekwowalne"
Urszula Pasławska z PSL zwróciła uwagę, iż "pan poseł Bortniczuk i minister Dera przyznali, że rządzący z premedytacją łamią konstytucję, bo w ten sposób rozumieją dobro obywateli".
- Wszelkie obostrzenia, które zostały wprowadzone, są dzisiaj nieegzekwowalne. Proszę zobaczyć, co się dzieje w dyskontach czy komunikacji miejskiej. Niech nie oczekują rządzący, że obywatele zachowają się odpowiedzialnie, podczas gdy oni sami nie zachowują się odpowiedzialnie, przygotowując nielogiczne, nierozsądne rozwiązania - oceniła.
Jej zdaniem "interesu w lockdownie nie ma nikt". - Nie mają przedsiębiorcy, budżet państwa i obywatele, choć oczywiście odpowiedzialne zachowanie jest w interesie nas wszystkich - przyznała.
Posłanka PSL wspomniała, że "wiosną, kiedy nastąpił lockdown, wszyscy mieli w jakimś stopniu zaufanie do rządu". - Dzisiaj, kiedy mamy przekonanie i pewność, że nikt nad tym nie panuje, (…) kiedy widzimy, że rząd, gdy miał czas na przygotowanie się do drugiej fali, zrobił niewiele albo nic (…) dzisiaj trudno wymagać od społeczeństwa, że będzie realizowało postulaty rządu, które zmieniają się z dnia na dzień - zauważyła.
Zdaniem Pasławskiej "polski rząd przebywa na kwarantannie od jakiegoś czasu i jest to kwarantanna od rozumu". - Te restrykcje, które są chaotycznie wprowadzane, są po prostu nielogiczne. Kilka tygodni temu ustalono zasady dotyczące ewentualnego wprowadzenia lockdownu, po czym te zasady są złamane i to bez żadnego uzasadnienia. Chyba że dane są faktycznie zupełnie inne i polski rząd cos ukrywa – zasugerowała.
- Mamy wrażenie, że to jakaś zabawa, że to jest brak strategii, brak logiki, podczas gdy przedsiębiorcy stoją nad przepaścią. (…) Jeżeli rząd nie postawi na kolejne solidne wsparcie finansowe przedsiębiorców, od stycznia będziemy mieli tsunami upadłości, tym bardziej, że czekają nas nowe – oceniła.
"Będę musiał tego przestrzegać, ponieważ nie chciałbym dostać bezsensownego mandatu"
- Mimo że te obostrzenia, jak twierdzi poseł Bortniczuk, są tylko taką poradą, to jednak mandaty za to będą - zauważył przedstawiciel Konfederacji Artur Dziambor.
- Gdyby to była tylko taka porada, to wtedy faktycznie mógłbym posłuchać, a tak to będę musiał tego przestrzegać, ponieważ nie chciałbym dostać bezsensownego mandatu - dodał.
Jego zdaniem "rząd się zakręcił i już teraz nie wie, jak z tego wyjść". - Chyba widzimy wszyscy, że rząd się dobrze bawi, wybierając sobie, co ma zrobić – mówił Dziambor.
"W naszym interesie jest przede wszystkim zachować życie i zdrowie ludzi"
Zdaniem Magdaleny Biejat z Lewicy "w naszym interesie jest przede wszystkim zachować życie i zdrowie ludzi". - Jeżeli to oznacza konieczność obostrzeń, to jestem w stanie to zrozumieć. Zgadzam się natomiast, że sposób ich wprowadzania jest nieodpowiedzialny - powiedziała.
- Od strony rządu słyszymy zakazy i nakazy wprowadzane bez żadnej konsultacji, bardzo często z dnia na dzień. (…) Nagle teraz, po pół roku takiej komunikacji, państwo oczekują od ludzi, że będą państwu ufać i wierzyć, że właśnie teraz te obostrzenia są potrzebne - mówiła Biejat, kierując te słowa pod adresem obozu rządzącego. - Oczywiście, że tak powinno być, że tak to powinno wyglądać. Tak powinna wyglądać relacja rządu z obywatelami, ale taką relację się buduje, a państwo ją niszczyliście - oceniła.
"Rząd wyrzucił do kosza całą strategie informacyjną"
- Te restrykcje być może są potrzebne, ale niestety tego nie wiemy. Rząd wyrzucił do kosza całą strategię informacyjną i całą strategię pokazywania nam, w którym kierunku zmierzamy – zwróciła uwagę Magdalena Biejat.
Według posłanki Lewicy "tak naprawdę nie wiemy, jaka jest teraz sytuacja i trudno ocenić, czy te obostrzenia mają sens, czy nie". - Mamy bardzo dużo osób w szpitalach, mimo że liczba wykrywanych przypadków maleje, to być może te restrykcje miałyby sens. Natomiast nie było szansy żeby się do tego przygotować. Jesteśmy z nieco większym wyprzedzeniem, ale jednak nadal zaskakiwani tymi restrykcjami – powiedziała.
Jej zdaniem takie zachowanie rządu stwarza duży problem, "nie tylko dlatego, że utrudnia się życie pracownikom, pracodawcom, nam wszystkim". – Wynika też z tego problem, że gwałtownie spada zaufanie do rządu. A tego zaufania potrzebujemy, dlatego że zbliża się moment szczepień – dodała Biejat.
"O tym wszystkim powinniście myśleć, kiedy była przygotowywana strategia"
- Jak Polacy mają mieć zaufanie do tego, co rząd robi, jeżeli dwaj politycy związani z rządem mówią, że nie ma podstaw prawnych do tego zakazu, i że są to luźne zalecenia? Gdzie tu powaga, gdzie tu sens? - pytał poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Kierwiński.
Jego zdaniem politycy związani z obozem rządzącym "zachowują się tak, jakby zostali zaskoczeni tym, że 24 grudnia jest Wigilia, że jest sylwester i Nowy Rok". - O tym wszystkim powinniście myśleć, kiedy była przygotowywana strategia - powiedział Kierwiński.
- Robicie wszystko na kolanach. Fundamentem w sytuacji pandemicznej jest budowanie zaufania, zwłaszcza, że mamy się szczepić. Jak wy budujecie to zaufanie? W tym nie ma ani krzty odpowiedzialności, ani krzty debaty - ocenił poseł KO. Jak dodał, "może obostrzenia od strony medycznej powinny być wprowadzone, ale powinny być wprowadzone tak, żeby Polacy wiedzieli czemu one mają służyć".
Kierwiński: przedsiębiorcy nie mają żadnego komfortu planowania swojej działalności
- Jeżeli zakazy mają być wprowadzone, to powinny być wprowadzone w sposób logiczny i zorganizowany. Żeby Polacy mieli przestrzegać tych zasad, muszą je rozumieć. Teraz nie ma żadnego wyjaśnienia dla tego, co robi rząd PiS-u. Kilka tygodni temu wszystko zamykał, potem otwierał, teraz znowu zamyka - zwrócił uwagę Kierwiński.
Jego zdaniem tak jak "symbolem pierwszej fali były zamknięte lasy, tak symbolem drugiej będą zamknięte stoki". - Przedsiębiorcy nie mają żadnego komfortu planowania swojej działalności. Żadnego komfortu, żeby się przygotować. Rząd nie mówi im tego, co będzie za tydzień, co będzie za dwa tygodnie. Rząd tylko zmienia zasady – mówił poseł KO.
- Rząd kieruje się całkowitym chaosem, całkowitym brakiem pomysłu, całkowitym brakiem strategii. To, co jest nazywane walką z koronawirusem, tak naprawdę jest wielką improwizują – ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24