- Z powodu obecnego ataku hakerów jesteśmy lata świetlne od wprowadzenia stanu wojennego, ale nie możemy lekceważyć tego sygnału - powiedział w "Rozmowie bardzo politycznej" szef BBN Stanisław Koziej. W jego ocenie, w skali od 1 do 10, atak na rządowe strony można określić jako "3-4".
Jak mówił w "Rozmowie" Koziej, cyberatak rozpoczął się tak jak w realu - pewna grupa, która uznała, że ich sprawa jest ważna, jest nie tak rozwiązywana i postanowiła zademonstrować. - Do tego dołączyli się cyberprzestępcy - zauważył. Jak dodał, protest był czymś zwyczajnym dopóki nie doszło do kradzieży i niszczenia informacji.
Zdaniem szefa BBN, atak to dla Polski bardzo ważny sygnał, bo pokazuje, jak bardzo żyjemy w cyberprzestrzeni. - My jesteśmy na początku drogi zagospodarowywania cyberprzestrzeni, a jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to w ogóle raczkujemy, bo dopiero od niedawna mamy podstawy prawne, by organizować się w internecie pod względem bezpieczeństwa - zaznaczył Koziej.
Jeśli przez dłuższy czas ważne struktury państwa nie mogłyby funkcjonować, pojawiałyby się awarie systemów, włamanie się do systemu sterowania energetyką, odcięcie źródeł zasilania, katastrofy czy awarie zapór wodnych, to byłyby przesłanki, które tak jak w normalnych katastrofach prowadzą do wprowadzenia np. stanu klęski żywiołowej. Skutki takiej awarii byłyby takie jak w przypadku innej katastrofy. Gen. Stanisław Koziej
Kiedy można wprowadzić stan wojenny?
Nie chciał odpowiedzieć jednak, jak poważny musiałby być atak, by wprowadzić stan wyjątkowy, wojenny lub klęski żywiołowej (umożliwia to podpisana w zeszłym roku przez prezydenta ustawa -red.). - Stany nadzwyczajne są jasno zdefiniowane; ustawa o cyberbezpieczeństwie mówi jedynie, że stan nadzwyczajny, może być wprowadzony w przypadku ataku cybernetycznego - powiedział. - Jeśli przez dłuższy czas ważne struktury państwa nie mogłyby funkcjonować, pojawiałyby się awarie systemów, włamanie się do systemu sterowania energetyką, odcięcie źródeł zasilania, katastrofy czy awarie zapór wodnych, to byłyby przesłanki, które tak jak w normalnych katastrofach prowadzą do wprowadzenia np. stanu klęski żywiołowej. Skutki takiej awarii byłyby takie jak w przypadku innej katastrofy. Więc decydenci dopuszczający się ataków muszą brać to pod uwagę - powiedział szef BBN.
Dodał, że przesłanką do wprowadzenia np. stanu wojennego byłaby cyberwojna, odbywająca się na równi z fizyczną agresją militarną. W tej sytuacji nie ma żadnych podstaw ani przesłanek do tego, by ktokolwiek wnioskował o wprowadzenie stanu nadzwyczajnego - powtórzył.
"Nie możemy lekceważyć ataku"
Zaznaczył, że w żadnym wypadku atak nie może być zlekceważony. - Ci, którzy funkcjonują w sieci od dawna, doskonale się w niej czują, mają wypracowane środki i metody, by pokazywać swoją przewagę. Jest to poważny sygnał. Będziemy analizowali ten przypadek i proponowali rozwiązania - powiedział. Dodał, że być może zwrócić się do najważniejszych instytucji o ocenę ich poziomu zabezpieczeń.
Koziej przypomniał także, że według badań BBN, poziom poczucia bezpieczeństwa obywateli w Polsce wynosi ponad 70 proc. - Ale gdybyśmy pytali, czy czują się bezpiecznie w cyberprzestrzeni, procent byłby pewnie niższy - zauważył.
Według niego jednak, atak może mieć też dobre skutki. - Nasza świadomość życia w cyberprzestrzeni się zwiększy - powiedział.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24