Sławomir Nowak tłumaczy, że najdroższy zegarek jaki ma, dostał od żony i rodziców na urodziny. - Żona wielokrotnie mi powtarzała, że jestem durny, że go nie noszę i że powinienem go nosić, więc go teraz będzie nosił - oświadczył minister transportu.
Tygodnik "Wprost" napisał, że Sławomir Nowak ma koleżeńskie układy z biznesmenami zarabiającymi na kontraktach z państwowymi firmami i doradzającymi PO. Tygodnik opisał m.in. wizyty ministra w ekskluzywnym klubie w Warszawie, gdzie był zapraszany przez osoby związane ze spółką CAM Media.
Ponadto w artykule napisano, że Nowak wymieniał się z jednym z biznesmenów ekskluzywnymi zegarkami.
"Wprost" na nadgarstku Nowaka zauważyło 6 zegarków - kolejno za 33 tys. zł, 30 tys. zł, 7 tys. zł i 5 tys. zł. Marki dwóch dziennikarze tygodnika nie potrafili rozpoznać, cena ich nie jest więc znana.
Nowak zapowiedział, że skieruje do sądu sprawę publikacji tygodnika. Minister oświadczył, że artykuł "Wprost" ma charakter insynuacyjny i oparty został na zestawieniu plotek z faktami.
"Premier go obejrzał"
- Jedynie istotnie wartościowy zegarek, który posiadam, dostałem w prezencie od żony i rodzicówna 35-te urodziny. Premier go obejrzał swoją drogą, ja go noszę z resztą dzisiaj - powiedział Nowak na konferencji prasowej.
Po czym dodał: - Żona wielokrotnie mi powtarzała, że jestem durny, że go nie noszę i że powinienem go nosić, więc go teraz będzie nosił.
Minister tłumaczył, że pozostałe zegarki są "zegarkami sprzed wielu lat, gdy jeszcze nie pełnił żadnej funkcji publicznej". - One mają dużo, dużo mniejszą wartość. Nie są moim zdaniem żadną kontrowersją - podkreślił.
Autor: nsz/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24