Z powodu braku cech przestępstwa śródmiejska prokuratura w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa ws. groźby karalnej zniszczenia mienia - kamery dziennikarki Ewy Stankiewicz przez posła PO Stefana Niesiołowskiego podczas majowej blokady Sejmu.
- Warunkiem przestępstwa jest wywołanie u danej osoby obawy spełnienia groźby - powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Dariusz Ślepokura. Wyjaśnił, że śródmiejska prokuratura rejonowa nie dopatrzyła się tego znamienia, bo z nagrania wideo wynika, że "Stankiewicz nie okazuje strachu" i mimo kilkukrotnych próśb posła, by zaniechała z nim wywiadu, "nadal wymuszała z nim rozmowę". Prokurator dodał, że poseł nie miał zamiaru zniszczenia kamery, a "tylko skierował jej obiektyw w dół". Prokurator podał, że decyzja prokuratury jest nieprawomocna. Stankiewicz może się od niej odwołać.
"Won stąd" do dziennikarki Podczas blokady Sejmu w maju Stankiewicz filmowała posła, choć prosił, by tego nie robiła. "Won stąd" - rzucił Niesiołowski do Stankiewicz i odepchnął kamerę.
Do prokuratury wpłynęło kilka zawiadomień w tej sprawie. W jednym z nich poseł PiS Marcin Mastalerek zarzucił Niesiołowskiemu złamanie art. 190 (dotyczy gróźb karalnych) i art. 217 (dotyczy naruszenia nietykalności cielesnej) Kodeksu karnego oraz art. 43 (dotyczy przemocy lub gróźb wobec dziennikarzy) Prawa prasowego.
Autor: ktom/tr/k / Źródło: PAP