Sąd Okręgowy w Olsztynie oddalił pozew obywatelki Niemiec Agnes Trawny, która domagała się 2,5 mln złotych odszkodowania za pozostawioną na Mazurach nieruchomość. LPR się cieszy, ale zauważa dwuznaczność wyroku: "jest korzystny, ale otwiera pewien precedens" - zauważa poseł Ligi Janusz Dobrosz.
Sąd oddalając pozew uznał jednocześnie, że roszczenia Niemki miały podstawy, ale uległy przedawnieniu. W uzasadnieniu wyroku sędzia Juliusz Ciejek podkreślił, że Rada Państwa w latach 60. czy 70. ub. wieku nie wydawała aktów prawnych utraty obywatelstwa osobom, które wyjechały do Niemiec, więc wywłaszczenie Trawny z jej majątku było bezprawne.
Zdaniem sądu jednak powódka mogła się ubiegać o odszkodowanie wcześniej, ponieważ przyjeżdżając regularnie do Polski wiedziała, co się dzieje z jej ziemią. Trawny po raz pierwszy przyjechała do Polski na wakacje już w latach 70-tych.
Agnes Trawny musi zapłacić 99 tys. zł kosztów sądowych. Początkowo była zwolniona z wpisu sądowego, czyli opłaty za założenie sprawy, bo - jak tłumaczyła - jej sytuacja materialna jest zła. W trakcie procesu wyszło jednak na jaw, że część odzyskanych wcześniej nieruchomości na Mazurach Trawny sprzedała, inkasując około 300 tys. zł. Dlatego sąd obciążył ją kosztami wpisu.
"Sąd nie chroni interesów naszych przeciw cudzym" Sędzia Ciejek podkreślił, że sąd nie kierował się, jak to czasem sugerowano w mediach, "poczuciem patriotyzmu rozumianym jako ochrona interesów 'naszych przeciwko cudzym'". - W ocenie sądu tego typu określenia byłyby dla sądu obelżywe, patriotyzm polega na wydawaniu sprawiedliwych wyroków, żeby nie musieć się ich wstydzić za dwa, pięć lub dziesięć lat - powiedział sędzia Ciejek.
Odnosząc się właśnie do sprawy Agnes Trawny premier Jarosław Kaczyński mówił w lipcu, że obowiązkiem sądów jest działanie zgodnie z polską racją stanu i polskim interesem narodowym.
LPR o chichocie historii Oczekując na wyrok, Liga Polskich Rodzin prowadziła przed sądem happening. Zorganizowała inscenizację, na której aktorzy przebrani za niemieckich żołnierzy, zdejmowali z granicznego szlabanu polskie godło. - To miało pokazać chichot historii. Polacy wypędzeni z Wielkopolski czy Mazur, w razie wygranej Niemców w wojnie, nigdy nie mieliby szans dochodzenia swoich praw. A oni mają - tłumaczy Dobrosz.
68-letnia obywatelka Niemiec domagała się od Skarbu Państwa 1,5 mln zł, a od gminy Jedwabno 1 mln zł. Pozwane strony uznały wniosek obywatelki Niemiec za bezzasadny.
Agnes Trawny - mieszkająca na Mazurach do połowy lat 70. - otrzymała w 1970 roku jako ojcowiznę działki w Nartach i Witkówku o łącznej powierzchni 59 ha. Gdy w 1977 r. wyjechała na stałe do Niemiec, ówczesny naczelnik gminy Jedwabno wydał decyzję o przejściu tej nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa.
Ziemia została podzielona na 32 działki i sprzedana nabywcom. Odzyskanie tych działek przez Trawny jest niemożliwe, ponieważ ich sprzedaż nowym właścicielom jest chroniona rękojmią związaną z wpisem do ksiąg wieczystych.
Na mocy wyroku Sądu Najwyższego w 2005 roku Trawny odzyskała część nieruchomości, czyli gospodarstwo rolne w Nartach. Przed sądem domagała się odszkodowania za pozostałe grunty, przejęte od Skarbu Państwa przez gminę.
Źródło: PAP, TVN24, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24