- Insynuacje Piskorskiego są nieprawdą, nie pokazał żadnych dowodów - mówił w "Kropce nad i" Michał Boni, były członek Kongresu Liberalno-Demokratycznego, odnosząc się do stwierdzenia Pawła Piskorskiego o finansowaniu tej partii przez niemieckich chadeków. - Jeśli za moje słowa o finansowaniu KLD przez CDU trafię do sądu, to przedstawię dowody - odpierał zarzuty Piskorski.
Goście programu Moniki Olejnik komentowali sprawę rzekomego finansowania partii premiera Donalda Tuska przez Niemców. Piskorski, który startuje z listy Europa Plus Twój Ruch do Parlamentu Europejskiego, twierdzi, że Kongres Liberalno-Demokratyczny, którego liderem na początku lat 90. był obecny premier Donald Tusk, mieli finansować niemieccy chadecy z CDU.
- Dokumentów nie ma. Można to wszystko odsyłać do sądów, ale jeśli chcemy traktować uczciwie naszych wyborców, to jeśli są dowody, to trzeba je pokazać teraz. Nie wolno tego chować i wykorzystywać kiedyś do jakiś ruchów - mówił Michał Boni.
- Proszę nie czynić winnego ze mnie. Teraz zaczyna się nagonka pod tytułem: "Piskorski powiedział prawdę i on jest winny, bo powiedział prawdę, a nie ludzie, którzy za to odpowiadali" - odpierał zarzuty Piskorski. - Jak się o tym dowiedziałem (o finansowaniu z zagranicy - red.) było już za późno - komentował, tłumacząc, czemu nie zareagował na łamanie prawa.
Książka promocją kandydata?
Piskorski dodał: - Nikt się jeszcze nie zdobył, by napisać prawdę o polskiej polityce 20 lat temu.
Boni odpowiadał natomiast: - Nie można prowadzić takiej gry, oszukując de facto opinię publiczną. Nie jest prawdą to, co jest główną insynuacją dotyczącą tego, że pieniądze niemieckie przepływały (do KLD - red.). Proszę pokazać dowody, wtedy będzie inna rozmowa - apelował. - Nasza odpowiedzialność jako polityków jest odpowiedzialnością wobec ludzi, którzy na nas głosują. Nie można tak igrać z obywatelami - podsumował.
- Problem polega na tym, że w środku kampanii wyborczej ta książka ma odegrać jakąś rolę. To szczur insynuacyjny wpuszczony do kampanii. Promocja kandydata jest tak duża, że warta każdych pieniędzy - mówił także Boni. - Sensacje promocyjne muszą się zdarzyć, trochę współczuję panu Piskorskiemu tej sytuacji. Napisał książkę, w której jest taki posmak insynuacji, "Wprost" rozwinęło to w wielką insynuację, a dokumentów nie ma - dodał.
"Jest tryb wyborczy, macie możliwość"
Piskorski powiedział, że nie opublikował tych informacji wcześniej, bo był w konflikcie z PO i prowadzono przeciwko niemu kilka postępowań sądowych i nie chciał, by uznano to za zemstę czy próbę odepchnięcia zarzutów. - Nie mówię tego z perspektywy człowieka, który mści się, tylko który pisze prawdziwą książkę o tym jak było. Donald Tusk i Jan Krzysztof Bielecki wiedzą dokładnie, że tak było. Jak pozwą mnie do sądu, to przedstawię dokumenty. Nie będę robił spektaklu, który pozwala mówić, że "Donald Tusk to zdrajca narodu". Ta sprawa jest nadinterpretowana w taki sposób - stwierdził.
Dodał następnie: - Niech Donald Tusk i Jan Krzysztof Bielecki się bronią, a jeśli chcą się bronić skutecznie, to ja jestem gotów stanąć przed sądem i powiedzieć wszystkie szczegóły. (...) Jest tryb wyborczy, macie możliwość. Jeśli uważacie to za insynuacje, to idźcie do sądu - skwitował, zwracając się do Boniego.
Książka o innej epoce
Dodał, że jego książka pokazuje mechanizmy "z zupełnie innej epoki" i nie jest potrzebna komisja śledcza w tej sprawie, a co najwyżej "komisja historyków". Zwołania komisji śledczej w tej sprawie domagają się już Solidarna Polska i Polska Razem Jarosława Gowina. - Według tych standardów, które funkcjonowały na początku lat 90., zupełnie inaczej wyglądała rzeczywistość. Warto mówić po 20 latach, jak wyglądały mechanizmy demokratyczne. Nie żyjmy w przekonaniu, że 1991 rok to był świat dzisiejszych standardów w polityce - podsumował Piskorski.
Autor: kło//kdj/zp / Źródło: tvn24