37 tys. zł domagał się polski myśliwy od organizatora polowania na słonie w Zimbabwe. Zarzucał mu, że nie sprawdził, czy na danym terenie te zwierzęta faktycznie się znajdują. - To, że ktoś słonia nie spotkał, nie świadczy, że go tam nie było - stwierdził sąd i uznał żądanie za bezzasadne.
Waldemar I. walczył przed sądem o odszkodowanie tytułem zwrotu poniesionych wydatków. Jego zdaniem, właściciel firmy organizującej wyjazdy na zagraniczne polowania nie dotrzymał umowy, zabierając go w inny obwód łowiecki. Nie dochował też należytej staranności organizując wyjazd i nie upewnił się, czy w obwodzie łowieckim znajdują się zwierzęta do upolowania.
Chciał odszkodowania, sam musi zapłacić
Fakt, że powód słonia nie spotkał w danym łowisku nie świadczy o tym, że słonia tam nie było. Nie zawsze jest tak, że jadąc do Afryki spotyka się takiego słonia, jakiego się oczekuje i myśliwy zawsze kończy sukcesem polowanie - powiedział sędzia uzasadniając wyrok.
- Fakt, że powód słonia nie spotkał w danym łowisku nie świadczy o tym, że słonia tam nie było. Nie zawsze jest tak, że jadąc do Afryki spotyka się takiego słonia, jakiego się oczekuje i myśliwy zawsze kończy sukcesem polowanie - powiedział sędzia uzasadniając wyrok.
Dodał, że Waldemar I. nie był w stanie wykazać, że umowa na polowanie dotyczyła wyprawy do konkretnego obwodu łowieckiego. Myśliwy musi zapłacić ponad 2,4 tys. zł. tytułem zwrotu kosztów procesu. W trakcie ogłaszania wyroku na sali nie było ani myśliwego, ani przedstawicieli firmy organizującej wyjazdy.
Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. sxc.hu