Wszystkie świadczenia ratujące życie będą nieodpłatne - zapewniła w RMF FM minister zdrowia Ewa Kopacz. "Dziennik" dotarł do nieoficjalnej listy zabiegów, za które będą musieli płacić sami pacjenci. Wśród nich są też świadczenia ratujące życie.
Szefowa resortu zdrowia zaprzeczyła doniesieniom, jakoby gotowa była lista świadczeń zdrowotnych, za które będzie płacił pacjent. - To absolutna bzdura, którą ktoś wymyśla. Trzeba to wyjaśnić. Nie wiem, kto ma w tym interes, żeby straszyć pacjentów - mówiła RMF FM Ewa Kopacz. - Są założenia do tworzenia tej listy, (…) natomiast nie funkcjonuje jako całość, czyli lista i procedury - dodaje Kopacz.
Nie wiadomo, kiedy pacjenci dowiedzą się w końcu, co nieodpłatnie gwarantuje im służba zdrowia w Polsce. Prace nad koszykiem świadczeń niegwarantowanych potrwają jeszcze co najmniej 2-3 miesiące. Tego typu świadczenia muszą bowiem przejść drogę konsultacji eksperckich i zatwierdzenia przez kierownictwo resortu zdrowia. Dopiero później wkroczą na drogę parlamentarną.
Resort pracuje nad koszykiem negatywnym
Tymczasem "Dziennik" napisał, że ministerstwo zdrowia pracuje nad koszykiem świadczeń negatywnych, czyli takich za które państwo nie chce płacić szpitalom. Resort chce, by gwarantowaną ochronę ze strony państwa miały jedynie wcześniaki, dzieci oraz kobiety w ciąży. Tu cięcia będą minimalne - pisze "Dziennik". Poważne zmiany szykują się za to w chirurgii, ortopedii, kardiologii, urologii czy okulistyce.
Proponowana lista zabiegów nie podoba się lekarzom. Prof. Wiesław Jędrzejczak, krajowy konsultant hematologii, nie pozostawia na liście suchej nitki. - Cięcia w mojej dziedzinie? Jak pani sobie to wyobraża? Ci ludzie będą umierać! - łapie się za głowę. Popierają go kardiolodzy z Górnośląskiego Centrum Medycznego. Znaleźli na niej operację tętniaka, zabieg, który ratuje chorym życie. Chodzi o operację z użyciem stentgraftu. - Tej operacji nie można zastąpić tradycyjną metodą chirurgiczną, bo pacjentowi grozi całkowity paraliż! - denerwuje się prof. Krzysztof Ziaja. Zabieg kosztuje ok. 40 tys. zł.
Zapłacimy za laparoskopię
Pacjent sam będzie musiał pokryć koszty np. laparoskopii. Resort zdrowia nie chce za nią płacić, bo tłumaczy, że ta metoda jest droższa od tradycyjnej operacji.
- To bezsensowny argument - oburza się w rozmowie z gazetą dr Andrzej Zbonikowski, chirurg i były przedstawiciel Światowej Organizacji Zdrowia. - NFZ płaci tyle samo za klasyczne wycięcie woreczka żółciowego ile za laparoskopię, czyli po 2,4 tys, zł - tłumaczy lekarz i dodaje: - Laparoskopia to złoty standard w chirurgii. Zabieg nie pozostawia rozległej blizny, która grozi zakażeniem. A co ważniejsze, jest bezbolesny. Pacjent już na drugi dzień wychodzi do domu i jest krócej na zwolnieniu lekarskim - objaśnia Zbonikowski w wywiadzie dla "Dziennika".
Mniej pieniędzy dla osób po 65 roku życia
Niepokój lekarzy budzi też zapowiedź, że pacjentom, którzy przeszli uraz stawu biodrowego, a skończyli już 65 lat, nie będą refundowane drogie, za to bardzo wytrzymałe protezy za kilkanaście tysięcy złotych. - Po co płacić za coś, co posłuży najwyżej kilka lat? - pyta dyrektor rządowej Agencji Oceny Technologii Medycznych Waldemar Wierzba. To jego urząd przygotowuje dla ministerstwa koszyki świadczeń medycznych.
Pacjenci sami będą łatać dziurę w budżecie
Cięcia świadczeń są jednak nieuniknione. Obecnie wykonywanych jest 18 tysięcy różnych procedur medycznych. Brakuje na nie ok. 10 miliardów złotych. Ministerstwo chce, aby tą olbrzymią dziurę przynajmniej częściowo zasypali prywatni ubezpieczyciele zdrowotni. Pokrywaliby oni koszty tych procedur, które wypadły z budżetu publicznego.
Projekt koszyka świadczeń medycznych
Projekt ustawy o świadczeniach medycznych od piątku leży na biurku minister Ewy Kopacz. Wiceminister zdrowia Andrzej Włodarczyk dopracowuje jeszcze załączniki. Będą dwa: koszyk negatywny (procedury całkowicie nierefinansowane) i częściowo gwarantowany (będziemy musieli dopłacać różnicę w kosztach).
- Pierwszy już w lutym trafi do szerokich konsultacji społecznych, drugi - prawdopodobnie w czerwcu - mówi "Dziennikowi" Włodarczyk. Dopiero tak przygotowany pakiet zostanie przekazany do Sejmu.
Zanim jednak do tego dojdzie, oba koszyki muszą zaopiniować i zatwierdzić wszyscy konsultanci krajowi oraz autorytety medyczne. A z tym mogą być poważne problemy. Na żadne redukcje świadczeń nie zgadzają się m.in. konsultanci z neonatologii - prof. Ewa Helwich, onkologii - prof. Maciej Krzakowski czy ortopedii - prof. Andrzej Górecki. Lekarze uważają, że wszystkie wykonywane przez nich zabiegi są niezbędne chorym.
- Nie wyobrażam sobie, aby można było odebrać pacjentom jakieś świadczenie i znacznie pogorszyć ich standard życia, tylko dlatego, że jest ono zbyt kosztowne. Leczymy ludzi według najnowocześniejszej wiedzy, a nie zabiegów rodem z medycyny ludowej - denerwuje się prof. Andrzej Borówka, krajowy konsultant w dziedzinie urologii.
Źródło: tvn24.pl, dziennik.pl, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24