Rodzice niepełnosprawnych dzieci, którzy od przeszło tygodnia protestują w Sejmie, odrzucają rządową propozycję zwiększenia świadczeń. - Nie zamierzamy opuścić Sejmu. Liczymy, że premier się zreflektuje - mówiła w "Kropce nad i" Iwona Hartwich. Stefan Niesiołowski (PO) stwierdził, że to ostatnie słowo ze strony rządu. Natomiast Tadeusz Cymański (Solidarna Polska) bronił protestujących: - Premier dał słowo i go nie dotrzymał.
Po dzisiejszym posiedzeniu rządu, premier poinformował o podwyżkach świadczeń dla opiekunów osób niepełnosprawnych. Jeżeli ustawa wejdzie w życie, mają one wzrosnąć odpowiednio do poziomu: od 1 maja - 1 tys. zł netto, od 1 stycznia 2015 r. - 1,2 tys. zł, a od 2016 r. - 1,3 tys. zł.
Iwona Hartwich mówiła w programie Moniki Olejnik, że są to założenia dla rodziców niepełnosprawnych nie do przyjęcia. - Ta propozycja byłaby dobra, ale w 2011 r., kiedy premier jeździł Tuskobusem i obiecał system pomocy. Nie zamierzamy opuścić Sejmu. Liczymy, że premier się zreflektuje.
Stefan Niesiołowski (PO) odpowiedział, że ze strony rządu padło już ostatnie słowo. - Trzykrotnie wzrosły świadczenia dla tej grupy w czasie rządów Platformy - zwrócił uwagę. Ostro skrytykował sposób, w jaki przebiega protest i ostre słowa, jakie padają m.in. pod adresem szefa rządu. - Jest granica, którą ta grupa przekroczyła. Premier pokazał ogromną klasę. Następnych propozycji nie będzie - zaznaczył.
W obronie Hartwich i protestujących kobiet stanął Tadeusz Cymański, który podkreślił, że opiekunowie niepełnosprawnych przy tak niskich zasiłkach są po prostu zdesperowani. - Na tę historię trzeba patrzeć przez pryzmat 20 lat. Mamy najniższe świadczenia i zasiłki w Europie. Zgodził się, że podniesienie świadczeń w ostatnich latach można uznać za zasługę partii rządzącej. - Problem z premierem polega na tym, że premier dał słowo i dał termin, i (słowa) nie dotrzymał.
Sprawa polityczna?
Niesiołowski ubolewał nad charakterem okupacji Sejmu. Jak stwierdził, ma ona charakter polityczny. - Niebywały festiwal obłudy. Procesja polityków, z których każdy mówi, ile zrobił. Nie ma możliwości, aby spełnić te żądania. One są nierealne - komentował polityk PO.
Powiedział także, że "metoda", do której uciekły się matki niepełnosprawnych, jest nieuczciwa w stosunku do innych grup osób potrzebujących. - A ludzie, którzy opiekują się starymi niedołężnymi ludźmi? - pytał. - Zaraz przyjdą po to samo. To nie są żadne negocjacje, to metoda, która niszczy demokrację - krytykował.
Hartwich zaprzeczyła stwierdzeniom, by matkami kierowały jakiekolwiek polityczne inklinacje. Tłumaczyła, że całą ich akcję w Sejmie powinno się odczytywać jako wyraz desperacji. - Matki są apolityczne. Moje dziecko nie jest dla mnie problemem i to nie jest tragedia. Tragedią jest rząd. Bo my nie wzięliśmy się znikąd, przyjeżdżaliśmy pod Sejm co roku. Ja oskarżam rząd, Pana! - zwróciła się do Niesiołowskiego.
Dyskusję próbował łagodzić poseł Cymański, który zasugerował, że premier powinien przeprosić za niedotrzymanie obietnic. - Wymiar tej sprawy nie jest tylko prawny i polityczny - ona ma wymiar ludzki i humanitarny. Jak obliczył europoseł, aby spełnić żądania rodziców z Sejmu, potrzeba 400 mln zł. - Ile kosztuje słowo premiera? 400 mln czy 4 mld zł? - pytał.
Autor: ap//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24