- Jestem zdumiony, że prywatne rozmowy, nawet jeśli niefortunne, są podstawą do formułowania takich zarzutów - bronił się Zbigniew Chlebowski oskarżony o udział w tzw. "Aferze Hazardowej". Jak zapewnił, przy pracy nad ustawą o grach losowych "nie było żadnych nieprawidłowości". Dodał jednak, że jest gotowy podać się do dymisji z funkcji szefa klubu parlamentarnego PO i szefa sejmowej komisji finansów publicznych.
"Zdumienie i zaskoczenie"
Chlebowski zadeklarował, że nigdy nie lobbował i nie wymuszał decyzji w związku z projektem nowelizacji tzw. ustawy hazardowej. Wyraził także "zdumienie i zaskoczenie", że "prywatne rozmowy są podstawą formułowania najcięższych zarzutów".
Chodzi o rozmowy Chlebowskiego z dolnośląskimi biznesmenami, Ryszardem Sobiesiakiem - właścicielem sieci Casino Polonia Wrocław i firmy hazardowej Golden Play oraz Janem Koskiem. Ich stenogramy opublikowała dziś "Rzeczpospolita". - Znam tych ludzi. Nie wypieram się tego. Wszyscy mamy znajomych i wszyscy z nimi rozmawiamy - mówił. - Ja nie poczuwam się do niczego złego - dodał. Z rozmów wynika, że Chlebowski zobowiązał się załatwić biznesmenom wykreślenie z ustawy niekorzystnych dla nich zapisów.
Mirki i Grześki
O słowach "Blokuje tę ustawę od roku", które miały paść w rozmowie z biznesmenami, Chlebowski powiedział: - To moje słowa, ale za nimi nie szły żadne czyny. Jak podkreślił, jego rozmowy z biznesmenami nie dotyczyły tylko ustawy hazardowej. - Powtarzam: ja nie wywierałem żadnych wpływów - stwierdził.
Chlebowski nie chciał powiedzieć kim są Grzesiek i Mirek, o których rozmawiał z Koskiem i Sobiesiakiem. - Trudno mi się odnosić do rozmów sprzed miesięcy. Pewnie chodziło o naszych wspólnych kolegów - stwierdził. Na pytanie, czy chodzi o Grzegorza Schetynę i Mirosława Drzewieckiego, odparł, że nie pamięta i nie wie, bo zna kilku Mirków i Grześków.
- Przyznaję, były to niefortunne rozmowy, sprawa, tło i język, ale w tej sprawie nie popełniłem czynu zabronionego. To były koleżeńskie rozmowy - powtórzył Chlebowski.
Na konferencji prasowej Chlebowski zwrócił uwagę, że ten projekt nigdy nie dotarł do Sejmu i był dostępny na stronach internetowych resortu finansów. - To ustawa, która budzi kontrowersje, moje również, była zmieniana w wyniku społecznych konsultacji - podkreślił szef klubu Platformy.
Zły projekt
Jak wyjaśnił, projekt pierwotnie zakładał m.in. przeniesienie decyzji dotyczących salonów gier z Ministerstwa Finansów na poziom samorządów. - Sygnalizowałem, że to duże korupcyjne zagrożenie, minister finansów się zgodził - dodał Chlebowski.
Projekt wprowadzałby także obniżkę podatków dla wideoloterii. - Doprowadzi to do tego, że w każdym punkcie totolotka, będzie można ustawić maszynę i każdy będzie mógł uprawiać hazard - krytykował Chlebowski.
Szef klubu PO poinformował, że był zwolennikiem innego rozwiązania: podniesienia podatków dla całej branży hazardowej, a nie tylko jej części. - Rozmawiał o tym z ministrem finansów, a resort przygotował kalkulacje, ile mógłby zyskać budżet państwa - zapewnił.
Zapowiedział też, że odda się do dyspozycji władz PO. Na dziś został zwołany zarząd partii.
Ustawa dla biznesmenów?
W środę CBA ostrzegło prezydenta, premiera, władze Sejmu i Senatu, iż na zmianach w projekcie nowelizacji ustawy hazardowej, budżet państwa może stracić 469 mln zł. Taka kwota miała pochodzić z dopłat nałożonych na firmy hazardowe. Czwartkowa "Rzeczpospolita" podała, że o skreślenie z projektu zapisu o dopłatach mieli zabiegać u polityków PO biznesmeni z Dolnego Śląska: Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek.
Według "Rz" dwaj zamieszani w sprawę politycy PO to: szef klubu Platformy Zbigniew Chlebowski (jednocześnie szef Komisji Finansów Publicznych, gdzie miał trafić projekt) oraz minister sportu Mirosław Drzewiecki (pieniądze z dopłat miały być przeznaczone na przygotowanie Euro2012). "Rz" podała, że obaj mieli lobbować w interesie firm hazardowych.
bgr//mat,ola
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24