Kilmat w Polsce coraz bardziej sprzyja rozmnażaniu się kleszczy. I choć stanowią one na ogół większe zagrożenie dla zwierząt niż dla ludzi, nie można ich lekceważyć. Są bowiem naukowcy, którzy sądzą, że kleszcze byłyby zdolne przetrwać nawet wojnę atomową. Materiał programu "Czarno na białym".
Kleszcze to pajęczaki należące do podgromady roztoczy. Na całym świecie występują w tysiącach odmian - w Polsce najpopularniejsze gatunki to kleszcz łąkowy i pastwiskowy. Nazwy nie są przypadkowe, bo właśnie w takich miejscach kleszcze czekają na swoje ofiary.
By zaatakować, nie potrzebują do tego oczu. Wystarczy im wyjątkowa zdolność do wykrywania nagłych zmian temperatury i obecności dwutlenku węgla. Emitowane przez nas ciepło i oddech wystarczą więc do tego, by stać się celem.
- To jest trochę tak, jak z radarem cieplnym - mówi dr Roman Fabisz.
Prof. Marek Kozłowski z SGGW zajmuje się ich badaniem od kilkudziesięciu lat. - W rankingu najgroźniejszych zwierząt świata kleszcz zajmuje pierwsze miejsce - przekonuje naukowiec. Główny powód to wywoływane choroby: chodzi głównie o boreliozę i kleszczowe zapalenie mózgu.
Legendarna wytrzymałość
Do tego dochodzi także ich niezwykła wytrzymałość. Kleszcz, który raz napił się krwi, na kolejny atak może czekać nawet 10 lat. Zdaniem części naukowców pasożyty te byłby zdolne przetrwać wojnę atomową i wywołane nią promieniowanie, podobnie jak inne małe organizmy.
W Polsce ich rozmnażaniu sprzyja postępująca zmiana klimatu.
- W takich warunkach, gdzie mrozy są krótkie, a oprócz tego bardzo szybko wraca dość wysoka temperatura typu 10 stopni Celsjusza, mają większą szansę na przeżycie - tłumaczy dr Jarosław Pacoń z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Eksperci przyznają, że kleszczy jest w naszym kraju coraz więcej. Jednocześnie podkreślają jednak, że według szacunków tylko od 15 do 30 proc. z nich jest zakażonych boreliozą, a w skali całej Polski w zeszłym roku na choroby odkleszczowe zachorowało 13 tys. osób - zdaniem lekarzy to niewiele.
Według nich kleszcze są zdecydowanie większym zagrożeniem dla zwierząt, głównie psów i kotów, niż dla ludzi.
- 5-6 lat temu tutaj na Śląsku praktycznie nie mieliśmy u psów kleszczowego zapalenia mózgu, a borelii było bardzo mało - mówi weterynarz dr Roman Fabisz. - A w tym roku już tygodniowo notujemy kilka przypadków boreliozy - dodaje.
Autor: ts/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24