W ciągu dwóch dni miał przepłynąć ponad 160 kilometrów, ale ze względów bezpieczeństwa musiał zrezygnować po zaledwie kilkunastu. Remigiusz Gołębiowski nie pokonał Bałtyku wpław. Akcję przerwano ze względu na bezpośrednie zagrożenie życia pływaka.
- Załatwiły mnie fale. Były za wysokie. Myślałem, że pogoda będzie spokojniejsza. Mój żołądek nie dał sobie z tym rady, wymiotowałem - powiedział Gołębiowski.
Dodał, że był świetnie przygotowany, gdyż płynął 4,5 km/h, ale morze pokazało, że "rządzi".
Zdaniem pływaka, respekt wobec wody i brak brawury spowodowały, że zapadła decyzja o przerwaniu przedsięwzięcia.
- Nie można ryzykować życiem. Mam szacunek do wody i przyjaciół - powiedział Gołębiowski.
Dodał, że i tak czuje się wygrany, bo podjął wyzwanie.
Jednocześnie zaznaczył, że znów spróbuje. - My, sportowcy mamy parcie na przygody, na wynik. Chciałbym to zrobić jeśli nie za rok, to zafundować sobie coś takiego na 40. urodziny - powiedział pływak. - Nie będę się poddawał - dodał.
Pionierski projekt
Pływak do przebycia Bałtyku wpław przygotowywał się dwa lata. Projekt "Baltic Adventure" był pierwszą próbą przepłynięcia Morza Bałtyckiego ze Szwecji do Polski.
Gołębiowski miał dotrzeć z plaży w szwedzkim Loderup do Kołobrzegu tylko dzięki własnym umiejętnościom pływackim. Do tej pory żaden jeszcze śmiałek nie próbował tej sztuki.
Wyzwanie podjął nie tylko po to, aby - jak tłumaczył - dokonać czegoś jako pierwszy na świecie.
Projekt miał też zwrócić uwagę na coraz większą liczbę utonięć w Polsce, niewystarczającą liczbę godzin obowiązkowej nauki pływania w szkołach podstawowych, a co za tym idzie - zmniejszenie bezpieczeństwa w wodzie.
Autor: MAC//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24