"A ja jestem, proszę pana na zakręcie" pisała Agnieszka Osiecka. W podobnej sytuacji znalazła się pani Danuta z Łodzi, w której dom, znajdujący się na zakręcie wielokrotnie wpadały rozpędzone auta.
Bliskie spotkania z ciężarówkami, samochodami osobowymi a nawet betoniarkami pani Goszczyńska ma średnio trzy razy w roku, gdy do jej ogródka lub prosto w dom uderzają pojazdy.
Powód? Dom znajduje się na ostrym zakręcie, na którym jednak mało kto zwalnia. I tak juz od kilkudziesięciu lat.
Już nie pamiętam, nie pamiętam, tyle było samochodów w tym ogrodzie. Danuta Goszczyńska, właścicielka domu
- Jak usłyszę u siebie w domu jak coś łupnie, to znaczy że u Goszczyńskiej samochód w domu siedzi - mówi Zdzisław Olesiński, sąsiad.
Już nie liczy
Mieszkanka pechowej posesji dawno przestała liczyć, ile samochodów staranowało jej ogrodzenie. Rachubę straciła przy 23.
- Już nie pamiętam, nie pamiętam, tyle było samochodów w tym ogrodzie - mówi Danuta Goszczyńska, właścicielka domu. Ostatnio do wypadku doszło w marcu tego roku. Wtedy w budynek uderzyła betoniarka z cementem. Zatrzymała się dosłownie kilka centymetrów przed jej domem, uszkadzając ściany. Ślady jeszcze są.
- Ja tylko krzyknęłam "o Jezu!" i wyskoczyłam na dwór - mówi pani Danuta.
- Już raz tir wjechał, zatrzymał się pół metra od domu, ten teraz zawadził o dom a następny to pierdyknie w dom i rozwali - ostrzega sąsiad.
Już raz tir wjechał, zatrzymał się pół metra od domu, ten teraz zawadził o dom a następny to pierdyknie w dom i rozwali to całe. Zdzisław Olesiński, sąsiad
Codzienny strach
Sytuacja starszej pani nie jest jednak wcale zabawna. - Już teraz się boję, po prostu boję się, bo za dużo tu ich jeździ, na wariackich papierach, nie wiem tak śpieszy im się po śmierć.
A 79-letnia Pani Goszczyńska mieszka tu od dziecka. - Tylko kiedyś widok z okna był inny i przede wszystkim było bezpiecznie. Kiedyś to więcej jeździły wozy konne a teraz tych tirów, różnych czortów i po prostu nie wyrabiają na zakręcie.
I na nic oznaczenia i ograniczenie do 50 km/h. Kierowcy zachowują się bowiem tak, jakby nie widzieli znaków. Pracownicy zarządu dróg i transportu twierdzą, że o problemie dowiedzieli się dopiero od nas.
Obiecują jednak zająć się sprawą. A co, jeśli bezpieczeństwo nie poprawi się? Pani Danucie pozostanie tylko sprzedaż domu i przeprowadzka. Tylko kto zechce kupić dom, który przyciąga nieszczęścia?
- O Jezu, na Boga! Bym nie chciał - mówi sąsiad bez zastanowienia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24