Sopocka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie znieważenia premiera Rosji. Miało do niego dojść 1 września zeszłego roku, gdy Władimir Putin rozmawiał z Donaldem Tuskiem w hotelu Sheraton. W ramach protestu przeciwko wizycie sopocki działacz PiS Michał R., pojawił się przed hotelem w stroju symbolizującym penisa z napisem "Put-in". Towarzyszący mu były radny PiS Jakub Ś. miał krzyczeć "morderca".
Jak poinformował zastępca prokuratora rejonowego w Sopocie Tomasz Landowski, o umorzeniu śledztwa zdecydował brak tzw. zasady wzajemności w polskich i rosyjskich przepisach. O wyjaśnienie kwestii, na jakich zasadach chronione są prawa głów państw i innych ważnych osobistości z zagranicy na jej terenie prokuratura wystąpiła do Federacji Rosyjskiej.
- Okazało się, iż rosyjskie przepisy są tak skonstruowane, że ustne znieważenie polskiego premiera czy prezydenta na terenie Rosji nie byłoby tam ścigane z urzędu - wyjaśnia Landowski. Prokurator dodaje, że rosyjscy prokuratorzy zajęliby się z urzędu sprawą dopiero wówczas, gdyby doszło do ewentualnego naruszenia nietykalności cielesnej polskiego premiera czy prezydenta.
"Morderca" i penis
Prokuratura rozpoczęła śledztwo po incydencie z 1 września zeszłego roku, podczas wizyty Władimira Putina w Trójmieście. Gdy premier Rosji rozmawiał z Donaldem Tuskiem w sopockim hotelu Sheraton, przed budynkiem zebrała się grupa protestujących przeciwko wizycie.
Wśród nich znajdował się przebrany w strój symbolizujący penisa z napisem "Put-in" były rzecznik prasowy MSWiA - z czasów, gdy szefem resortu był Janusz Kaczmarek - oraz działacz sopockiego PiS Michał R. Protestował też były sopocki radny Jakub Ś., który w trakcie happeningu miał nazwać premiera Rosji "mordercą", miał także wykrzyknąć słowa "Putin to penis".
Obaj mężczyźni usłyszeli wkrótce potem zarzuty znieważenia "przedstawicielstwa obcego państwa", za co - w myśl paragrafu 3 art. 136 kodeksu karnego - mogłoby im grozić do trzech lat więzienia. W czwartek śledztwo zostało umorzone.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24