Talibowie coraz śmielej atakują polskie śmigłowce w Afganistanie. 31 lipca helikopter Mi-24 zaczął spadać po ostrzale talibów. Załoga ocalała dzięki umiejętnościom pilota, ale warta 30 mln zł maszyna była niezdolna do lotu. MON ten, jak i inne ataki, przemilczał - pisze "Gazeta Wyborcza". - Nie informujemy ze względu na bezpieczeństwo żołnierzy - broni się resort.
"Gazeta" przedstawia relację wysokiego rangą oficera polskiego wojska o ataku talibów na trzy polskie helikoptery. 31 lipca ciężki śmigłowiec bojowy Mi-24 z dziewięcioma żołnierzami na pokładzie został ostrzelany przez talibów. - Ok. 17.30 zapalił się jeden silnik. Potem wyłączył się drugi - opowiada informator. - W ogonie było sześć przestrzelin z ciężkiego karabinu maszynowego. Talibowie mają taką posowiecką broń. Przestrzelili przewody hydrauliczne. Półtora metra dalej, w kabinę, i byłaby masakra - dodaje oficer.
Śmigłowiec lądował awaryjnie. Załoga ocalała, ale wart ponad 30 mln helikopter był już niezdolny do lotu.
To nie jedyny taki "wypadek" w ostatnim czasie w Afganistanie. 1 sierpnia w prowincji Ghazni talibowie ostrzelali dwa Mi-17 z ręcznej wyrzutni granatów. Te wybuchły w powietrzu, nie wyrządzając szkód.
MON milczy
MON o atakach na polskie śmigłowce milczał. Dopiero w środę potwierdził "Gazecie", że podobne sytuacje miały miejsce, ale wg ministra Bogdana Klicha były to wypadki, a nie ostrzały. Podobnego zdania jest mjr Mirosław Ochyra z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych, któremu podlega kontyngent w Afganistanie: - Nie odnotowaliśmy żadnego ostrzału polskich śmigłowców. Zawsze informujemy, gdy są ranni lub zabici żołnierze. Nie mówimy o usterkach sprzętu niezależnie od tego, czy to awaria, czy atak. Każda taka informacja to instrukcja dla wroga - mówił Klich "GW".
- W Afganistanie trwa wojna informacyjna. Także polskie media są monitorowane przez bojowników - dodaje mjr Mirosław Ochyra z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych.
Talibowie coraz bardziej zuchwali
Jak wynika z informacji "GW", do podobnego ostrzału jak 31 lipca doszło również w drugiej połowie 2008 roku - talibowie przestrzelili wówczas wał na belce ogonowej także Mi-24. I, jak mówią oficerowie, atakują polskich żołnierzy coraz śmielej. - Bazę ostrzeliwują z rakiet nawet dwa razy dziennie - mówi podoficer z bazy Warrior. - Ćwiczymy obronę przed oblężeniem, a nawet wycofanie się z bazy - dodaje.
Talibowie podkładają też miny-pułapki w pobliżu wiosek koło polskich baz. I stamtąd strzelają. Ale żołnierzom nie wolno odpowiadać ogniem. - Strzelamy ślepymi nabojami - mówi wściekły żołnierz.
Źródło: Gazeta Wyborcza, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24