Minister sportu, który poinformował o niespodziewanym odwołaniu wizyty polskich siatkarzy u prezydenta zapewnia, że był tylko posłańcem. - Ja tylko odpowiadałem na pytania dziennikarzy. Podałem informację, jaką uzyskałem od działaczy PZPS – wyjaśniał w „Kropce nad i” Mirosław Drzewiecki.
W poniedziałek z Izmiru w Turcji wrócili polscy siatkarze - mistrzowie Europy. Po hucznym przywitaniu na lotnisku, fecie na placu Defilad i konferencji mieli spotkać się z Lechem Kaczyńskim. Do wizyty w Pałacu nie doszło, a informacje dziennikarzy na ten temat potwierdził na oficjalnej konferencji prasowej "Złotopolskich" minister sportu. Działacze tłumaczyli to m.in. zmęczenie, a nawet brudnymi koszulkami sportowców.
"Ja tylko powiedziałem, co wiem"
Pojawiła się jednak informacja, jakoby to szef resortu sporu miał także wpłynąć na odwołanie spotkania z prezydentem. Jednak w „Kropce nad i” Drzewiecki zapewniał, że to nie on. – Zostałem zapytany przez dziennikarza, kiedy sportowcy spotkają się z politykami. Odpowiedziałem zgodnie z moim stanem wiedzy, że zarówno wizyta u prezydenta, jak i u premiera odbędzie się we wtorek – powiedział minister.
I dodał: Nic na to nie poradzę, że opinia publiczna źle odebrała całą tą sytuację.
Odznaczenie były ok
Minister bronił również premiera, któremu prezydencki minister zarzucił, że "uśmiercił" siatkarzy wręczając im medale w pudełkach, a nie przypiął im odznaczeń do klap. - Umówiliśmy się rano, że odznaczenia będą wręczane w pudełkach, bo reprezentacja była w strojach sportowych - powiedział polityk.
Typuje Smudę
Mirosław Drzewiecki odniósł się także do poszukiwań następcy Leo Beenhakkera. Minister zgodził się z opinią internautów tvn24.pl, którzy na nowego selekcjonera polskie reprezentacji typują Franciszka Smudę. - On ma wszystko, co powinien mieć trener – ocenił minister. CZYTAJ WIĘCEJ
A relację na linii Lato-Beenhakker określił jako „brak między nimi chemii”. - Ale byłemu selekcjonerowi należą się podziękowania – dodał.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24