Lot do wolności Dionizego Bielańskiego skończył się tragicznie wraz z serią pocisków wystrzelonych przez czeski wojskowy samolot na kilka kilometrów przed granicą z Austrią. Co go pchnęło do ucieczki z PRL? - Już w wieku 19 może 20 lat miał wielką tęsknotę do wolności - mówi nam pan Henryk Juszczak, kolega Bielańskiego, z którym poznali się jeszcze w czasach nauki w szkole lotniczej.
- Poznaliśmy się w 1960 lub 1961 roku na lotnisku szkoleniowym w Tomaszowie Mazowieckim - zaczyna opowieść pan Juszczak. On był technikiem samolotów TS-8 "Bies", Dionizy Bielański uczył się na nich latać. Polubili się, bo obaj do kurtek mieli przypięte plakietki szybowcowe. Obaj młodzi mężczyźni mieli już doświadczenie w lotach na "patykach", jak wówczas nazywali szybowce.
Mieli się spotkać na "patykach"
W wysłanej po latach pocztówce ze swoim zdjęcie w "Biesie", pilot napisał koledze: "Na pamiątkę za to, że leciałem na Twoim samolocie". - Znalazłem ją dzisiaj przez przypadek, a w telewizji usłyszałem, że to gen. Jaruzelski wydał rozkaz zestrzelenia jego samolotu. Pomyślałem, że muszę ją pokazać - mówi pan Juszczak. Bielański napisał też: "Może się spotkamy razem na patykach". Do tego spotkania nigdy już nie doszło.
Przesiadywali pod sosenką
Już wtedy widać było w nim wielką tęsknotę za wolnością Henryk Juszczak o młodzieńczej przyjaźni z pilotem
Latać, ale nie w wojsku
- Mówił, że chce latać, ale nie w wojsku. Nie lubił latać na baczność. Wspominał o Zakładzie Usług Agrolotniczych - wspomina pan Juszczak. Po szkole ich stały kontakt jednak się urwał. - Piloci spotykają się jak kierowcy - na lotnisku tu, tam. Po paru latach usłyszałem od znajomych, że Dionizy pracuje już w ZUA - opowiada dalej mężczyzna. W kolejnych rozmowach słyszał już plotki, że z pracą Bielańskiego nie jest dobrze. - To są niesprawdzone informacje, ale słyszało się, że robią problemy, chcą go odsunąć od latania - opowiada Juszczak.
Był już tuż, tuż
Być może to pchnęło go do próby ucieczki z kraju. W połowie czerwca 1975 roku Dionizy Bielański wsiadł do samolotu An-2, czyli popularnego "Antka". Chciał przelecieć przez polską granicę do Czechosłowacji, a z niej prosto za Żelazną Kurtynę do Austrii. Kiedy był już tuż, tuż, w "Antka" uderzyła seria pocisków wystrzelonych przez wojskowy samolot. Bielański zginął 8 km przed austriacką granicą.
Źródło: Kontakt TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Henryk Juszczak