Jak uprzykrzyć życie działkowiczom? Można zabrać im klucze od ogródka i powymieniać zamki. Tak właśnie postąpił prezes ogródków działkowych z Częstochowy z panią Haliną. Powód? Nie chciała zatrudnić kolegi prezesa przy budowie swojej altanki.
W przypadku prezesa ogródków Błeszno prawdziwe jest powiedzenie: Punkt pierwszy. Prezes ogródków działkowych ma zawsze rację. Punkt drugi. Jeśli prezes nie ma racji, to patrz punkt pierwszy.
Mężczyzna od sześciu lat utrudnia życie Halinie Szelidze. Wszystko zaczęło się od tego, że kobieta nie chciała zatrudnić kolegi prezesa przy budowie domku na działce. - Powiedział mi wtedy, że będę tego bardzo żałowała - opowiada pani Halina. Potem mężczyzna nie chciał wpisać kobiety do rejestru działkowiczów, chociaż syn legalnie przekazał jej działkę. W końcu prezes pozbawił kobietę dostępu do jej własności. Zarzucił jej, że domek nie spełnia norm budowlanych i jest za duży, chociaż wszystkie wymiary są zgodne z uchwałą Polskiego Związku Działkowiczów.
Sprawa w końcu trafiła do sądu, gdzie tkwi do dzisiaj.
"Natrętów za dupę wyrzucam"
Prezes nie jest również skłonny do mediacji. Nie chce rozmawiać z panią Haliną. Gdy kobieta zjawiła się przy jego furtce w towarzystwie kamery TVN24, usłyszała tylko: "Won mi stąd". Kiedy kolejny raz próbowała z nim rozmawiać, ukryta kamera zarejestrowała zachowanie prezesa. - Niech Pani mi nie zawraca głowy - mówił zdenerwowany mężczyzna. Kazał wyjść pani Halinie, mówiąc, że przeszkadza mu w pracy. - Ja panu nie przeszkadzam, bo przychodzę w godzinach urzędowania - broniła się kobieta. - Czy pani chce mnie wkurzyć tak, że wyrzucę Panią siłą? Natrętów za dupę i wyrzucam - powiedział.
Spór trwa. - Pan prezes zgotował mi piekło, ale mam nadzieję, ze za to piekło odpowie - mówi pani Halina.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24