Jeszcze kilka lat temu Powiatowe Urzędy Pracy finansowały studia podyplomowe tylko kilku bezrobotnym magistrom rocznie. Dziś ta liczba dochodzi często do setki. Z każdym semestrem PUP-y rozpatrują coraz więcej wniosków. I nie chcą żeby oddawać im pieniądze, kiedy w trakcie studiów znajdzie się pracę. Upomną się o nie tylko wtedy, gdy bezrobotny magister studiów nie ukończy.
- W Bydgoszczy w ciągu ostatniego półrocza pieniądze wzięło 80 bezrobotnych magistrów, w Poznaniu - 62, w Krakowie - 24. Teraz jest ostatni dzwonek, by dostać dofinansowanie na najbliższy semestr - pisze "Gazeta Wyborcza". Gazeta pozytywne strony pomysłu dofinansowań i jego coraz większej popularności wśród bezrobotnych magistrów przedstawia na przykładzie Bydgoszczy.
Katarzyna Zbilska pochodzi właśnie z tego miasta, ma 26 lat. Magisterkę z zarządzania i marketingu na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu zrobiła w 2008 roku. Po studiach przez pół roku szukała pracy. Później pośredniak zaproponował jej staż w wydziale geodezji urzędu miasta.
Chociaż praca była zupełnie niezgodna z jej wykształceniem, propozycję przyjęła bo chciała zdobyć jakiekolwiek doświadczenie. Po zakończeniu stażu (w jego trakcie zarabiała 600 złotych) znów zaczęła szukać etatu. I znów z takim samym skutkiem. Wtedy poszła do pośredniaka z prośbą o dofinansowanie jej podyplomowych studiów na wydziale "zamówienia publiczne".
Zainteresowanie coraz większe
PUP pokrył koszty w całości. Zapłacił 4 tysiące złotych i wypłacał pani Katarzynie miesięczne stypendium - 115 zł. Miesiąc po rozpoczęciu nauki pani Katarzyna znalazła pracę. Pieniędzy nie musiała zwracać. - Podczas nauki bezrobotny może rozpocząć pracę. Ba! Nawet powinien. I my mu w poszukiwaniach etatu pomagamy - mówi "Gazecie" Barbara Grabowska, szefowa bydgoskiego pośredniaka. - Pieniądze trzeba oddać tylko, gdy z własnej winy student przerwie naukę lub jej nie ukończy - dodaje.
W styczniu do bydgoskiego pośredniaka wpłynęło kolejnych 57 wniosków o pieniądze na studia rozpoczynające się w tym semestrze. Skąd tak duże zainteresowanie? Zmiany wymusiła trudna sytuacja na rynku pracy, ale i zmieniające się na korzyść bezrobotnych magistrów przepisy.
Lawinę przyspieszyły nowe przepisy
W lutym zeszłego roku znowelizowano ustawę o promocji zatrudnienia. Zwiększono kwoty dotacji i zniesiono obowiązek uprawdopodobnienia zatrudnienia. Wcześniej bezrobotny musiał dostarczyć deklarację od pracodawcy zainteresowanego przyznaniem mu etatu, jeśli podniesie swoje kwalifikacje.
Czego dziś chcą się najczęściej uczyć bezrobotni absolwenci? Rachunkowości, edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej, planowania i zarządzania funduszami europejskimi, logistyki i transportu, bezpieczeństwa i higieny pracy.
Ale nie wszyscy urzędnicy PUP-ów tak samo oceniają pomysł dofinansowań do podyplomowych studiów. Kryteria zaostrzy w tym roku na przykład PUP w Poznaniu. Dlaczego? - Bo ta forma pomocy nie powinna dominować nad innymi. Magistrowie mają już kwalifikacje, a najtrudniej na rynku pracy mają ci bez żadnego zawodu. Podjęcie studiów podyplomowych jest proste, a jednocześnie dość drogie. I długofalowe. Czasem budzi wątpliwości: czy podyplomówka rzeczywiście zwiększa szanse na rynku pracy? - tłumaczy Maria Sowińska, zastępczyni dyrektora PUP w Poznaniu.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu