Na całym świecie, według szacunków, jest ich ponad 300 milionów. W Polsce może ich być nawet 2 miliony. Seksoholicy. Choć trudno tu o pewne dane, to problem jest na tyle poważny, że rząd zdecydował ostatnio finansować z budżetu leczenie tego zaburzenia. Z człowiekiem, który takiego leczenia potrzebuje rozmawiał reporter programu "Czarno na białym".
Marek zaprosił reportera TVN24 na krótką wycieczkę po Warszawie. Czasu jest niewiele. - Nie spotykam się z panem po to, żeby epatować próbą samobójczą, czy próbą gwałtu. To nie o to chodzi. Spotkałem się dlatego, że w tym mieście jest kilkaset, kilka tysięcy facetów nie radzących sobie ze swoją męskością. Na różne sposoby. Żyłem podwójnym czy potrójnym życiem - przyznaje.
Jak podkreśla, miał oficjalne życie zawodowe, oficjalne życie rodzinne jako porządny katolik. - Kiedy mówiłem żonie, że idę na mszę, to naprawdę leciałem do burdelu - przyznaje Marek.
Wszystko jedno
Specjaliści przyznają, że dla takich ludzi, jak pan Marek, seks jest centralną osią życia. - Jemu jest wszystko podporządkowane. Nie tylko poświęca mu się najwięcej czasu, ale też zaniedbuje swoje inne obowiązki - tłumaczy seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz. I choć to szokujące, to pan Marek potwierdza słowa profesora. - Ja pierwszy raz poszedłem do prostytutki w nocy, kiedy urodziła się moja córka. Nie dlatego, że coś mnie przygniotło i szukałem tam pocieszenia, tylko teraz wiem, że nie poradziłem sobie z tak ogromnym uczuciem radości i szczęścia - ocenia.
I podkreśla, że jak obudził się następnego dnia, to przy goleniu stłukł lustro, bo "nie mógł na siebie patrzeć".
Na śmierć i życie
Marek miał w swoim życiu kilkaset kobiet. Jednak to nie liczby w tym uzależnieniu są najważniejsze. Liczy się przymus. - Ja się otarłem kilka razy o śmierć, więc dla mnie seksoholizm jest chorobą. Wiem, że jako seksoholik będę żył do końca. Wielu moich znajomych, którzy mają ten sam wzorzec co ja albo mają zaawansowanego HIV, albo już ich nie ma - przekonuje Marek.
Według specjalistów w samej tylko Warszawie problem seksoholizmu może dotyczyć nawet ponad 100 tys. osób. Z każdym rokiem ta liczba rośnie. Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest ociekająca seksem rzeczywistość. - Zaburzają się relacje z innymi. Związki są bardzo spłycone i służą tylko jednemu celowi - nie liczy się człowiek, tylko jego narządy - tłumaczy Lew-Starowicz.
Ludzie uzależnieni bardzo często widzą tylko jedną drogę wyjścia z nałogu - śmierć. Często uzależnienie to prowadzi do całkowitego upadku - także finansowego. Ministerstwo Zdrowia od kilkunastu dni refunduje terapię, którą leczy się seksoholików. W tym roku na ten cel przeznaczono 1,5 mln zł.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24