- Mówiłam prokuratorom, że puknę ich w głowę, ale nie za Tomasza Lipca. Prokurator, który mi to zarzucił, dobrze kombinował - zeznała w środę przez sejmową komisją śledczą ds. nacisków była szefowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie Elżbieta Janicka.
Janicka pytana przez posłów, czy groziła prokuratorom, że ich "puknie" za zatrzymanie przed wyborami Tomasza Lipca, byłego ministra sportu w rządzie PiS, odpowiedziała: - Wiem skąd to się wzięło. Przasnek (prokurator -red.), dobrze kombinował, ale przekombinował. Bo ja powiedziałam, że ich puknę, ale to był żart wypowiedziany przy okazji, gdy ich wezwałam, by wytłumaczyli się z pewnego zatrzymania, o którym dowiedziałam się z mediów. Powiedziałam im (prokuratorom - red.) wtedy, że sobie diabła z rogami możecie zatrzymać, ale muszę o tym wiedzieć, inaczej was puknę w głowę - zeznała Janicka.
"Nie było paraliżu decyzyjnego"
Wcześniej, w czasie przeznaczonym na swobodną wypowiedź, Janicka nie zawarła żadnych informacji na temat okoliczności zatrzymania Lipca. Zastrzegła, że nie zajmowała się sprawą korupcji w Centralnym Ośrodku Sportu.
Dopytywana potem przez posłów, czy naciskała na przesunięcie terminu zatrzymania Lipca, powiedziała: - Nie rozumiem skąd się to wzięło, że rzekomo naciskałam, by do zatrzymania Lipca doszło po wyborach, to nieprawda.
Czyli nie naciskała pani? - powtórzył pytanie poseł PiS Arkadiusz Mularczyk.
- No jasne, może jeszcze datę im podałam - ironizowała Janicka. I dodała: - Mam koncepcję, kto próbował coś ugrać na tej sprawie. Ale o tym wszystkim powiem na posiedzeniu zamkniętym.
We worek szef CBA zeznał, że funkcjonariusze CBA byli gotowi do zatrzymania Lipca 12 października ub. roku, ale termin został przesunięty, gdyż jego zdaniem w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, która miała sformułować zarzuty i wydać decyzję o zatrzymaniu, nastąpił „paraliż decyzyjny”.
Janicka zdecydowanie temu zaprzeczyła. Stwierdziła natomiast, że jako szefowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie była w konflikcie z Marzeną Kowalską, ówczesną szefową Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. To właśnie do Kowalskiej mieli codziennie jeździć ówczesny zastępca Janickiej - Ryszard Pęgal i naczelnik wydziału śledczego Cezary Przasnek. Janicka posądza ich o udział w spisku przeciwko jej osobie.
Pytana przez posłów, czy to prawda, że jest człowiekiem byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, odpowiedziała: - Wolę być człowiekiem Ziobry niż prokurator Kowalskiej (media sugerowały, że jest człowiekiem Lecha Kaczyńskiego - red.).
"Ale był spisek, bo chodziło o władzę"
Janicka szeroko mówiła posłom o spisku. Miała go - jej zdaniem - zawiązać grupa prokuratorów (na czele z Pęgalem i Przasnkiem), która w październiku ub. roku "rzuciła kwitami" rezygnując z funkcji w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. - Spisek miał trzy powody: dwa związane z niskimi pobudkami, jeden merytoryczny - mówiła Janicka.
Poproszona o doprecyzowanie, odpowiedziała: - Zielony gabinet szefa prokuratora okręgowego.
Przewodniczący komisji Andrzej Czuma z PO nie krył zaskoczenia wypowiedzią Janickiej: - Nie rozumiem
Poseł PO Sebastian Karpiniuk: - Chodziło o względy estetyczne?
- Nie. O stanowisko, panie pośle. Zbliżały się wybory, szła nowa władza, szykowały się zmiany - odpowiedziała Janicka. Stwierdziła, że w wieku zaledwie 35 lat została prokuratorem okręgowym, a ludzie bywają zawistni, jeśli chodzi o władzę.
"Nie mam paranoi"
Janicka skarżyła się również na media, na kontakty z dziennikarzami, twierdziła, że źle się o niej pisze, że w mediach trwa na nią nagonka.
- Nie mogę się bronić, jestem chłopcem do bicia. Każdy wie, że nie pójdę do mediów i nie będę prostować informacji na mój temat, bo obowiązuje mnie tajemnica państwowa – mówiła Janicka, zastrzegając, że nie jest „chora na paranoję”.
Poseł Jan Widacki upomniał byłą szefową Prokuratury Okręgowej: - Komisja nie jest miejscem polemiki z mediami, posłów nie obchodzą pani relacje z dziennikarzami, tym, co pani mówi, to wykracza poza przedmiot badań komisji.
Postępowanie dyscyplinarne wobec Janickiej
Janicka podała się do dymisji w październiku ubiegłego roku. Zaraz po tym jak w prokuraturze wybuchł konflikt z jej podwładnymi. 10 prokuratorów podało się wtedy do dymisji w proteście przeciw naciskom w śledztwach. Według mediów Janicka miała interweniować m.in. w sprawie zatrzymania byłego ministra sportu Tomasza Lipca w rządzie PiS.
Do zatrzymania miało pierwotnie dojść 12 października ub. roku przed wyborami parlamentarnymi, ale termin ten przesunięto.
Po spotkaniu z Janicką warszawski prokurator Cezary Przasnek miał napisać notatkę służbową, z której wynikało, że chciała ona, by Lipca zatrzymano dopiero po wyborach. Janicka miała mówić prokuratorom, że jeśli się tak nie stanie, to ich "puknie".
Trwa prokuratorskie postępowanie dyscyplinarne przeciwko Janickiej w tej sprawie.
mac /tr
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24