W MEN powstanie zespół, który przeanalizuje kwestie związane z nauczaniem domowym, w tym z jego kosztami. W skład zespołu wejdą przedstawiciele rodziców uczących swoje dzieci w domu – zdecydowała minister edukacji Anna Zalewska po spotkaniu dotyczącym edukacji domowej.
W poniedziałkowym spotkaniu w resorcie edukacji uczestniczyło około 50 rodziców, którzy sami uczą swoje dzieci w domu.
Mniejsze kwoty na dzieci uczone w domu
Zgodnie z prawem każdy rodzic może wystąpić o taką formę nauczania. Dzieci uczące się w ramach edukacji domowej przypisane są formalnie do konkretnej szkoły, jednak lekcje z nimi prowadzą rodzice.
Szkoła odpowiada za poziom nauczania, organizując uczniom egzaminy, które są podstawą klasyfikacji i promocji do następnej klasy oraz ewentualnie zajęcia dodatkowe dla uczniów. Z tego tytułu samorządy, do tego roku, otrzymywały na każdego ucznia w edukacji domowej taką samą kwotę z subwencji oświatowej, jak na ucznia chodzącego codziennie na lekcje do szkoły. Od 1 stycznia, zgodnie z nowym rozporządzeniem o podziale subwencji oświatowej, w algorytmie pojawił się nowy mnożnik. W efekcie jego zastosowania samorządy dostają kwotę mniejszą o około 40 proc. niż dotąd na każdego ucznia w edukacji domowej. Zdaniem rodziców prowadzących takie nauczanie to zbyt mało. Apelują oni dlatego do MEN o zmianę rozporządzenia i powrót do poprzedniej wysokości kwoty.
Minister: muszę liczyć pieniądze
- To, co najważniejsze to to, że nikt się nie obraził, tylko chce rozmawiać – odpowiedziała minister edukacji, pytana przez dziennikarzy o przebieg poniedziałkowego spotkania z rodzicami. - Ma zostać wydelegowana grupa 8-osobowa, która razem z nami dokona analizy tej decyzji związanej ze zmianą rozporządzenia - poinformowała Anna Zalewska. - Minister, który daje wolność rodzicom w sprawie decyzji, czy sześcio- czy siedmiolatek idzie do szkoły, jest również tym ministrem, który szanuje każde rozwiązanie, jeśli chodzi o edukację - zapewniła. Podkreśliła przy tym, że jako szefowa MEN jest strażnikiem publicznych pieniędzy przeznaczonych na edukację. - Muszę je tak liczyć i tak analizować, by po pierwsze nie wypływały w sposób niepożądany, a po drugie zabezpieczały to, o czym mówi w tym przypadku ustawa, czyli na zajęcia dodatkowe i egzaminy - tłumaczyła minister.
W tym roku szkolnym z edukacji domowej korzysta 6 tys. dzieci
Zalewska pytana o apel rodziców z edukacji domowej i ewentualne przychylenie się do niego zaznaczyła, że wszystko trzeba będzie bardzo szczegółowo policzyć. Pytana zaś, czy możliwe są zmiany jeszcze w tym roku, czy dopiero w 2017 r. odpowiedziała, że "to zależy jak będą przebiegały rozmowy". - Jeśli one w ciągu miesiąca się zakończą, to zostaną państwo poinformowani, jak rozporządzenie będzie wyglądało - dodała. Minister powiedziała dziennikarzom, że w przypadku przyznawana środków na edukację domową niewykluczone jest, że środki były wydawane nieprawidłowo. Dopytywana o jakie nieprawidłowości i o jakie szkoły chodzi podała przykład gminy, która liczy 5 tys. mieszkańców i w edukacji domowej ma 900 osób. - Pokazuje to, że trzeba się zastanowić, czy aby na pewno cała gmina uczestniczy w edukacji domowej - powiedziała. Zaznaczyła, że na tym etapie badania sprawy nie może zdradzić więcej szczegółów. Z danych Ministerstwa Edukacji Narodowej wynika, że w roku szkolnym 2015/2016 z edukacji domowej korzysta około 6 tys. dzieci w całym kraju, w tym ok. 5 tys. przypisanych jest do szkół niepublicznych. Resort edukacji podaje także, że to w tym roku szkolnym nastąpił ogromny skok – o około 4 tys. - jeśli chodzi o liczbę dzieci w edukacji domowej.
Autor: mart//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock