Mam szacunek do związków zawodowych, ale dopóki jestem premierem nie zmienię konstytucyjnych i ustawowych reguł dialogu społecznego, tylko dlatego, że ktoś potrafi zorganizować dużą i huczną manifestację - powiedział w poniedziałek premier Donald Tusk. Premier podkreślał, że jest gotowy do rozmów ze związkowcami, ale jak ocenił "dyktatu nie będzie".
- Rozmowy ze związkami zawodowymi, a także z innymi przedstawicielami grup społecznych i organizacji pozarządowych odbywają się w wielu formatach, w poszczególnych resortach. To jest proces ciągły - podkreślał premier. - Tutaj nie trzeba żadnej Ameryki odkrywać, tylko trzeba rozmawiać - zaznaczył szef rządu i dodał: - Jeśli ktoś nie chce rozmawiać, to ja siłą go do stołu rozmów nie doprowadzę. Tusk zaznaczył, że "bardzo szanuje" partnerów społecznych i przypomniał, że przez lata on także był "po tamtej stronie" i rozumie sens dialogu. - Z drugiej strony, jako premier polskiego rządu muszę stać na stanowisku poszanowania prawa i reguł konstytucyjnych - wyjaśnił. - Nie po to w Polsce przyjęliśmy regulacje, które mówią gdzie jest miejsce podejmowania decyzji, żebyśmy teraz potraktowali to lekceważąco i zaczęli szukać innych form dialogu - podkreślał Donald Tusk. Zdaniem premiera, istotną stroną dialogu są także przedsiębiorcy, których nie pozwoli lekceważyć.
- Nie będę zmieniał reguł konstytucyjnych, tylko dlatego, że ktoś potrafi zorganizować huczną manifestację - mówił.
Premier ocenił, że czterodniowe demonstracje, to "nie najgorszy, europejski obraz protestów." - Nie doszło do niepotrzebnych strać, nikt nikogo nie prowokował, punkt wyjścia nie jest taki zły - stwierdził Tusk. Jak dodał, nie obawia się protestów w innych miastach.
"Pracować, żeby zasłużyć na lepszą ocenę"
Pytany przez dziennikarzy o to, że protesty związkowców spotkały się z poparciem ponad połowy Polaków, Tusk odpowiedział: - W Polsce prawie każdy jest z czegoś niezadowolony, łącznie ze mną.
- Trzeba to uszanować, zdaję sobie sprawę, że od długiego czasu nic na kredyt w Polsce się nie dostanie, mówię o zaufaniu - stwierdził. Dodał, że tylko "ciężka robota może te proporcje zmienić." - Z reguły większą sympatię budzą protestujący na ulicach niż władza. Muszę pracować tak, żeby zasłużyć na lepsze oceny - podkreślił.
Premier był pytany przez dziennikarzy także o to, dlaczego nikt z ministrów osobiście nie odebrał postulatów przygotowanych przez związkowców. Jak tłumaczył, "żeby rozmawiać, trzeba usiąść do stołu." - Nie chcieliśmy uczestniczyć w proteście przeciw sobie - dodał.
Autor: db / Źródło: tvn24