Nie ma żadnego zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa energetycznego - zapewniał w środę minister energii Krzysztof Tchórzewski, pytany o sprawę węgla z Donbasu, który trafia do Polski. - Poszczególne państwa muszą przestrzegać natomiast nałożonych sankcji i pilnować, żeby one były realnie przestrzegane - wskazał, dodając, że "jest to obowiązek naszych służb".
W wyemitowanym w poniedziałek materiale magazynu "Polska i świat" informowaliśmy, że do Polski trafia coraz więcej węgla odebranego Ukraińcom z terenów okupowanych przez Rosjan i separatystów. W ten sposób Moskwa zarabia na wojnie z Kijowem.
- W zeszłym roku było to około stu tysięcy ton węgla antracytu - mówił pierwszy pierwszy sekretarz Ambasady Ukrainy w Polsce Oleh Kazaniszczew.
Na Ukrainie antracyt można wydobyć tylko w zajętych rejonach Ukrainy. Na wolnym rynku 100 tysięcy ton warte jest 10 milionów dolarów.
"Służby państwowe odpowiednio reagują"
We wtorek o sprawę węgla z Donbasu został w trakcie konferencji prasowej zapytany minister energii Krzysztof Tchórzewski.
- Żadnego zagrożenia naszego energetycznego nie ma - podkreślił. - Natomiast kwestia jest taka, że poszczególne państwa muszą przestrzegać nałożonych sankcji i pilnować, żeby one były realnie przestrzegane - mówił. Jak dodał "jest to obowiązek naszych służb".
- Myślę, że nasze służby państwowe odpowiednio reagują na tego typu doniesienia i z tego, co wiem, taka reakcja ma miejsce - zaznaczył.
Dopytywany, jaką reakcję służb ma na myśli, minister odparł: - Ja tylko powiedziałem, że służby państwowe się tym interesują.
Sankcje dla firmy działającej na terenie Polski
Jak informowaliśmy w magazynie "Polska i świat", na początku stycznia tego roku Ukraińcy poprosili polski rząd o zajęcie się sprawą. - Napisaliśmy notę na adres Ministerstwa Spraw Zagranicznych Polski - tłumaczył Oleh Kazaniszczew z ukraińskiej ambasady.
Kilka tygodni później obawy Ukraińców bardzo kategorycznie potwierdził rząd Stanów Zjednoczonych. 26 stycznia, po raz pierwszy w historii wolnej Polski, Amerykanie objęli sankcjami firmę działającą na terytorium naszego kraju.
Chodzi o Doncoaltrade (don oznacza Donbas, coal - węgiel, a trade - handel). Właścicielem 60 procent udziałów jest Ołeksandr Melnyczuk, były separatysta i były wiceminister do spraw energii samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej.
Melnyczuk razem ze swoim bratem używał kilku firm, by eksportować węgiel z tak zwanej Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej do Rosji i innych krajów. Wśród tych firm znajduje się Doncoaltrade spółka z.o.o.
Na odpowiedź Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukraińcy czekali ponad cztery miesiące, dokument z 16 kwietnia nie odnosi się do faktu, że według amerykańskiego i ukraińskiego rządu separatyści pozyskują środki, działając w Polsce.
Ministerstwo podkreśla natomiast, że jego zdaniem nie ma podstaw prawnych, by ograniczyć import węgla ukradzionego Ukrainie.
"Nawet (..) ustalenie, że sprowadzony węgiel pochodzi z Ukrainy, a nie z Rosji nie będzie skutkować innym wymiarem należności celnych, zaś przywóz węgla pochodzącego z Ukrainy nie jest objęty żadnymi zakazami w odróżnieniu od towarów pochodzących z (..) Krymu" - czytamy w odpowiedzi MSZ.
Autor: KR//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock