- Niebezpieczeństwo jakiejś nowej pożogi wojennej i to jeszcze z użyciem broni termojądrowej jest czymś strasznym - mówił w "Faktach po Faktach" TVN 24 o próbie nuklearnej Korei Północnej były premier Leszek Miller.
Północnokoreańskie media podały w niedzielę, że "całkowitym powodzeniem" zakończyła się próba z użyciem bomby wodorowej przeznaczonej do montażu na międzykontynentalnych pociskach balistycznych (ICBM). Kilka godzin wcześniej na terytorium Korei Północnej odnotowano silne wstrząsy sejsmiczne, podobne do tych, które towarzyszyły poprzednim próbom jądrowym w tym kraju.
Miller przyznał, że sytuacja w Korei Północnej może się wymknąć spod kontroli po stronie koreańskiej. Dodał jednak, że "lepiej o tym nie myśleć".
- Myślę, że dzisiaj w wielu stolicach świata, zwłaszcza tych, które dysponują bronią atomową, rozmaici specjaliści zastanawiają się nad scenariuszami, politycy czekają na jakieś sugestie - ocenił Miller.
Jakie rozwiązania przed Trumpem?
Jego zdaniem "przed prezydentem Trumpem są co najmniej trzy opcje, które musi rozważyć". - Po pierwsze uszczelnienie obrony przeciwrakietowej, przeciwlotniczej w Korei Południowej i w Japonii, bo to są te cele najłatwiejsze do osiągnięcia przez Koreę Północną. Dwa to jest uderzenie militarne, ale ze wszystkimi wynikającymi stąd konsekwencjami, jak eksperci donoszą Korea ma wiele wyrzutni mobilnych, których lokalizację bardzo trudno ustalić. To jest wojskowo poważny problem. Trzeci to rozwiązanie dyplomatyczne, które by szło w mniej więcej takim kierunku jak Iran, czyli negocjacje i próby jakiś koncesji na rzecz Korei Północnej, aby ona nie rozprzestrzeniała tej broni, to znaczy, żeby nie korciło odstąpienie lub sprzedaż komuś jeszcze - wymienił były premier.
Mówiąc o Kim Dzong Unie Miller stwierdził, że "mamy o czynienia z człowiekiem mało stabilnym psychicznie i nieprzewidywalnym". - Najbardziej zagrożona jest Korea Południowa dlatego, że Seul leży w zasięgu nie tylko rakiet koreańskich, ale także artylerii - powiedział.
"Klucz leży w Chinach"
- Myślę, że klucz leży w Chinach - ocenił Miller. - Bez handlu z Chinami ten reżim, który ma przecież i tak bardzo marną sytuację gospodarczą, byłby w sytuacji jeszcze gorszej - dodał.
- Jest pytanie, czy Chińczycy zechcą się angażować w sytuacji, w której ich interesy i interesy Stanów Zjednoczonych w tamtym obszarze geograficznym są rozbieżne - stwierdził jednak Miller.
Zdaniem byłego premiera "Waszyngton powinien teraz nasilić konsultacje z Pekinem i z Moskwą, ale zwłaszcza z Pekinem, by uzyskać odpowiedź, czy Chińczycy są w stanie metodami dyplomatycznymi wywrzeć skuteczny nacisk". - Gdyby doszło do wojny, albo też do jakiegoś scenariusza wymuszenia zjednoczenia Korei Północnej i Korei Południowej już po działaniach wojennych to by to oznaczało, że przecież to Korea Południowa będzie dyktowała warunki, co umocni pozycję Stanów Zjednoczonych. A jak Chińczycy będą na to patrzeć? - zapytał.
Miller przyznał, że trudno by było w tak hermetycznym społeczeństwie przeprowadzić przewrót pałacowy.
"Europejczycy żyją na tej samej planecie"
Zdaniem Millera w Europie powinniśmy się obawiać, bo "niebezpieczeństwo jakiejś nowej pożogi wojennej i to jeszcze z użyciem broni termojądrowej jest czymś strasznym".
- My, Europejczycy, nie żyjemy na innej planecie, tylko na tej samej, więc musimy to wszystko oglądać bardzo wnikliwie i przejmować się tym. I jeśli są jakieś możliwości dyplomatycznego oddziaływania to oczywiście dołączyć się do tych przedsięwzięć, które są podejmowane - powiedział.
Reparacje wojenne. "Otwieranie trudnego problemu"
Leszek Miller odniósł się też do kwestii reparacji od Niemiec po II wojnie światowej. Od kilku tygodni jest ona jednym z ważniejszych tematów dyskusji politycznej, komentowany przez wszystkie ugrupowania parlamentarne. Sprawę przywołał podczas lipcowej konwencji Zjednoczonej Prawicy Jarosław Kaczyński. Wyraził wówczas opinię, że Polska nigdy nie otrzymała odszkodowania za gigantyczne szkody wojenne, których "tak naprawdę nie odrobiliśmy do dziś".
W podobnym tonie wypowiadał się też minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. W sierpniu poseł PiS Arkadiusz Mularczyk poinformował, że wystąpił do Biura Analiz Sejmowych o przygotowanie informacji dotyczącej możliwości domagania się przez Polskę odszkodowań za straty wojenne od Niemiec.
- Polska może się starać o te pieniądze z trzech powodów. Po pierwsze to jest kontekst moralny, on jest najmocniejszy, bo trzeba przypominać Niemcom, że ponoszą odpowiedzialność - powiedział Miller. - Jest jeszcze problem prawny i problem polityczny i tu już nasze stanowisko jest znacznie słabsze - dodał.
Wyjaśnił, że "wojny w ogóle są niesprawiedliwe" i "trudno się spodziewać, że wojny będą toczone według jakiegoś kodeksu honorowego i że potem strony będą się rozliczać co do dolara, czy do euro".
- Czesi mogą powiedzieć zapłaćcie nam za Zaolzie - stwierdził Miller. - Ukraińcy może pomyślą - no dobrze, to jeszcze jest Przemyśl - dodał. Jego zdaniem jest to "otwieranie bardzo trudnego problemu i lepiej, żeby go nie otwierać".
Autor: mart/sk / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24