- Prawa debaty parlamentarnej pozwalają na to, żeby mówić pewnym skrótem - ocenił w "Faktach po Faktach" Konrad Szymański, komentując wtorkowe słowa Beaty Szydło o "około milionie uchodźców z Ukrainy", których jej zdaniem przyjęła Polska. Wiceminister spraw zagranicznych zapewniał, że premier nie wprowadziła europosłów w błąd.
We wtorek w Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat sytuacji w Polsce. Przyczyną zorganizowania takiej dyskusji były zmiany wprowadzone przez PiS w Trybunale Konstytucyjnym i mediach publicznych. W debacie udział wzięła premier Beata Szydło. Poruszając w jednym ze swoich wystąpień problem kryzysu migracyjnego, z którym zmaga się Europa, szefowa rządu stwierdziła, że Polska przyjęła "około miliona uchodźców z Ukrainy".
W środę do tej informacji odniósł się ambasador Ukrainy. Andrij Deszczyca zaznaczył, że obywatele jego kraju na terenie Polski są migrantami ekonomicznymi, a nie uchodźcami. Jak wynika z danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców, w ostatnich latach status uchodźcy otrzymało czterech obywateli Ukrainy.
Wiceminister: można mówić pewnym skrótem
- Ambasador ma ten komfort, że może bardzo skrupulatnie badać znaczenie każdego pojedynczego słowa. To natomiast była debata parlamentarna - odniósł się w "Faktach po Faktach" do komentarza Deszczycy wiceminister Konrad Szymański.
Jak dodał, "prawa debaty parlamentarnej pozwalają na to, żeby mówić pewnym skrótem". W jego ocenie dyskusja na temat migracji w Unii Europejskiej "prowadzona jest w kontekście różnych typów osób przesiedlonych".
- Gdybyśmy mieli do czynienia z seminarium naukowym, to faktycznie musielibyśmy rozróżniać między osobami czasowo przesiedlonymi, emigrantami, emigrantami ekonomicznymi, politycznymi, osobami ubiegającymi się o azyl, prześladowanymi itd. - wyliczał. Ocenił jednak, że unijna debata na temat uchodźców dotyczy "zdolności poszczególnych państw europejskich do przyjmowania w ogóle ludzi, z różnych powodów", więc szefowa rządu w "żadnym wypadku" nie wprowadziła europosłów w błąd.
"Polska się nimi opiekuje"
- Polska myśli o wszystkich grupach, które z różnych powodów przekraczają polską granicę. I Polska się nimi opiekuje. Daje im możliwości pracy, pewnej opieki, jeśli się o nią ubiegają. To jest bardzo ważny argument, bo wiele krajów europejskich, uznając, że ich problemy związane z południowym nurtem migracyjnym są najważniejsze, zapomina o tym, że Polska wykazuje się solidarnością w swojej części Europy. Tylko ta solidarność na czym innym po prostu polega - mówił Szymański.
Z danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców wynika, że w latach 2003 - 2016 wniosek o status uchodźcy złożyło 5328 obywateli Ukrainy. Pozytywnie rozpatrzono cztery wnioski. Z kolei ważne karty pobytu w Polsce posiada ponad 65 tysięcy Ukraińców.
"Premier się zbudowała jako polityk europejski"
Zdaniem Konrada Szymańskiego wtorkowa debata w Parlamencie Europejskim była sukcesem. - Ta sprawa trwa i ona będzie miała jeszcze wiele różnych odsłon - mówił o zainteresowaniu unijnych instytucji sytuacją w Polsce.
- Ta (odsłona - przyp. red.) była bardzo spektakularna. Do tej pory rozmawialiśmy w gabinetach Parlamentu Europejskiego, Komisji. To był proces mało spektakularny, mało otwarty. We wtorek na skutek tego, że parlament zechciał debatować na temat sytuacji w Polsce, pani premier zdecydowała się przyjechać, co skupiło uwagę posłów i nadało tej dyskusji pewną jędrność, ponieważ mogliśmy porozmawiać na wszystkie tematy. Pani premier bardzo chętnie odpowiadała - przekonywał.
Szymański przyznał, że początkowo sceptycznie odnosił się do pomysłu udziału polskiej premier w debacie. - Mam kostyczny, urzędniczy styl. Z formalnego punktu widzenia nie widziałem pierwotnie takiej konieczności - wyjaśnił.
- Przyznaję, że się myliłem. Wydaje mi się, że pani premier się zbudowała jako polityk europejski. Wcześniej występowała na spotkaniach Rady Europejskiej, które są zamknięte, nie są publiczne. We wtorek mogli obejrzeć i posłuchać jej nie tylko politycy, ale również obserwatorzy europejskiej sceny politycznej - zaznaczył.
Milcząca PO?
Szymański skomentował też zachowanie PO, której niektórzy komentatorzy wytykali bierność w czasie debaty. - Nie powiedziałbym, żebym Platforma milczała. Gdyby mogła korzystać z głosu do woli, to myślę, że byśmy usłyszeli wiele innych tonów - wskazał.
- Nam w żadnym wypadku nie chodzi o to, aby sztucznie zamazywać podział polityczny w Polsce. Polemika w parlamencie jest rzeczą naturalną i oczywistą. My też z tego prawa korzystamy. Nam chodziło tylko o jedno: żeby nie przekraczać pewnej bariery proporcji i nie angażować instytucji unijnych do sporów polskich, bo to jest kontrproduktywne - zaznaczył wiceminister.
Autor: kg//tka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24