Pies na spacerze musi być na smyczy - zdecydowali radni z Miłakowa w województwie warmińsko-mazurskim. Wtedy sąd administracyjny unieważnił paragraf - w myśl zasady, że lokalne władze nie mogą ustalić zasad surowszych od ustawy, a w ustawie o zwierzętach nie ma żadnego nakazu prowadzania psów na smyczy. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
Radni z Miłakowa mieli dość psów, które samopas chodzą po gminie. Przewodniczący Rady Miasta Michał Boczulak opowiada, że sam doświadczył sytuacji, w której jego mały pies został zaatakowany przez owczarka kaukaskiego. - Mój pies tego nie przeżył - dodał.
Po kilku incydentach radni ustalili, że pies musi być na spacerze na smyczy, z wyjątkiem mało uczęszczanych miejsc. Dodatkowo agresywne czworonogi miały być wyprowadzane w kagańcu.
- Ustawodawca miejscowy poszedł zbyt daleko. Przekroczył swoje upoważnienie - powiedział prokurator Zbigniew Świderski, zastępca prokuratora okręgowego w Ostródzie i szef Ośrodka Zamiejscowego Prokuratury Rejonowej w Morągu i podkreślił, że radni "nie mieli legitymacji" do ustalania takich przepisów. To on skierował sprawę do sądu administracyjnego.
"Niedopuszczalna modyfikacja przepisów"
Prokurator stwierdził, że radni - nakazując wyprowadzanie psów na smyczy - przesadzili. Wygrał.
- W ocenie sądu zapisy uchwały stanowiły niedopuszczalną modyfikację przepisów ustawy o ochronie zwierząt - poinformował Bogusław Jażdżyk, rzecznik Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie.
Radni chcieli ustalić przepisy surowsze od ustawy. Wiceprzewodniczący Rady Miasta Andrzej Nagraba nie zgodził się z taką interpretacją sądu, ale przyznał, że nie zamierza odwoływać się od wyroku. - Nie mamy na tyle tam siły przebicia dużej, żeby walczyć z sądami - ocenił.
Wyrok jest prawomocny. Zaostrzone przez radnych przepisy już nie obowiązują.
Grunt to "kontrola nad psem"
Miłakowo nie jest jedyną gminą, która wprowadziła bardziej rygorystyczne przepisy o spacerowaniu z psami, ale dla prawników sprawa jest jasna. Nad uchwałą jest ustawa i to jej zapisy są najważniejsze.
- Przepisy prawa mówią o tym, że należy mieć nad zwierzęciem kontrolę, a nie jest przewidziane, że to musi być kontrola w postaci smyczy - zwróciła uwagę adwokat Katarzyna Topczewska.
Opiekun może puścić psa, jeśli zwierzę jest oznakowane i gdy ma nad nim wspomnianą kontrolę.
- Jest to dosyć nieostre pojęcie - zwróciła uwagę adwokat. - Właściciele, którzy dostają mandaty za wyprowadzenie psów bez smyczy, często odwołują się do sądów, stwierdzając że mieli kontrolę głosową nad psem - wskazała Topczewska.
Mariusz Tauber z Fundacji Azylu pod psim aniołem, który od lat opiekuje się psami, twierdzi jednak, że nie wszystkie zwierzęta są gotowe, by spacerować bez smyczy.
- Jeżeli pies przez bodźce, które są na zewnątrz, nie jest w stanie nas słuchać, czyli nie jest w stanie do nas przyjść, to jest zwierzak, którego nie warto na razie spuszczać. To jest również zagrożenie dla niego samego, nie tylko dla kogoś innego - wskazał.
Jeśli pies kogoś zaatakuje, właścicielowi grozi grzywna, a nawet więzienie.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24