- CBA prowadzi postępowanie wstępne, czekam ze spokojem na wyniki - powiedział w piątek szef kancelarii premiera Michał Dworczyk, pytany czy nie uważa, że na czas wyjaśniania nieścisłości w swoich oświadczeniach majątkowych nie powinien zostać zawieszony w obowiązkach lub podać do dymisji. Analizę oświadczeń majątkowych Dworczyka, na jego własną prośbę, rozpoczęło na początku lipca Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Portal OKO.press przeanalizował oświadczenia majątkowe Michała Dworczyka. W maju napisał, że w co najmniej w 12 z nich minister zataił, że posiada udziału w spółce, która zapewnia budynki i wyposażenie szkołom pod patronatem Opus Dei. W czerwcu natomiast podał, że Dworczyk nie ujawnił dochodu ze sprzedaży willi pod Falenicą i udziałów, które miał w domu obok.
Centralne Biuro Antykorupcyjne poinformowało, że na wniosek samego Dworczyka "podjęło czynności analityczno-informacyjne odnośnie oświadczeń majątkowych".
"Wyjaśniałem tę sprawę kilkakrotnie"
W piątek na konferencji prasowej w Sejmie Dworczyk został zapytany, czy nie uważa, że na czas działań CBA powinien zostać zawieszony w obowiązkach lub podać się do dymisji "dla przejrzystości sprawy".
- CBA prowadzi postępowanie wstępne, czekam ze spokojem na wyniki - odparł. Zaznaczył, że postępowanie zostało podjęte na jego wniosek.
Ponownie pytany przez dziennikarza, czy nie uważa, że powinien zawiesić wykonywanie swoich obowiązków, Dworczyk odparł: - Wyjaśniałem tę sprawę kilkakrotnie.
Kolejne pytanie, czy nie widzi powodów do swojej dymisji, szef kancelarii premiera pozostawił bez odpowiedzi i zakończył konferencję na sejmowym korytarzu.
OKO.press o nieścisłościach w oświadczeniach Dworczyka
Według portalu OKO.press Dworczyk "w oświadczeniach majątkowych nie ujawnił dochodu ze sprzedaży willi pod Falenicą i udziałów, które miał w domu obok, do dziś mieszka w nim z żoną i dziećmi, choć formalnie właścicielką jest jego 80-letnia matka".
Odnosząc się do tych doniesień, szef KPRM napisał na Facebooku, że w 2007 roku wraz żoną i jej dwoma braćmi oraz grupą 12 innych osób nabyli od osób fizycznych cztery działki na obrzeżach Warszawy.
Jak zaznaczył, w kolejnych latach w drodze scalania i podziału gruntów teren został przekształcony na osiem działek budowlanych, działki drogowe i części wspólne.
"Wspólnie z żoną na jednej z działek zbudowaliśmy dom. Budowę sfinansowaliśmy dzięki dwóm kredytom denominowanym we franku szwajcarskim. Niestety w niedługim czasie kurs szwajcarskiej waluty wzrósł o 100 procent, co spowodowało wzrost kosztów kredytu dla naszej rodziny. W kwietniu 2010 roku zakończyłem pracę w Kancelarii Prezydenta RP, śp. L. Kaczyńskiego. Te okoliczności sprawiły, że wraz z rodziną zostaliśmy zmuszeni do sprzedaży naszego domu. Środki ze sprzedaży domu zostały przeznaczone m.in. na spłatę jednego kredytu, części drugiego kredytu oraz na zapłatę podatku" - napisał w oświadczeniu Dworczyk.
Jak tłumaczył, dzięki zgodzie pozostałych właścicieli mógł on zamieszkać wraz z najbliższą rodziną "w części domu typu bliźniak", którego właścicielem jest jego matka i który jest usytuowany "na innej działce, powstałej ze scalenia ww. części wspólnych, która miała być pierwotnie przeznaczona na plac zabaw".
"Mogę tylko powiedzieć: przepraszam"
Wcześniej, w maju, portal OKO.press napisał, że Dworczyk miał w co najmniej 12 oświadczeniach majątkowych zataić, że posiada udziały w spółce, która zapewnia budynki i wyposażenie szkołom pod patronatem Opus Dei.
Fałszywe deklaracje - jak twierdzi portal - Dworczyk składał jako radny, poseł i minister. Portal napisał, że po pytaniach dziennikarzy w tej sprawie, polityk miał złożyć w Sejmie korekty czterech oświadczeń.
- To jest sytuacja, która nigdy nie powinna się wydarzyć. Mogę tylko powiedzieć: przepraszam. 0,18 procent udziałów spółki non profit, organizacji pożytku publicznego, które posiadam, która prowadzi de facto szkołę, do której chodzą moje dzieci, o tym mówimy - tłumaczył wtedy Dworczyk, komentując te informacje.
Autor: akr//kg / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24