- Conrad robiłby wszystko, żeby przekonać Brytyjczyków do pozostania w Unii Europejskiej. Różnorodność wzbogaca, a on sam i jego książki są tego najlepszym dowodem - przekonuje Maya Jasanoff, autorka biografii "Joseph Conrad i narodziny globalnego świata" w "Rozmowach polsko-niepolskich" Jacka Tacika.
Jasanoff z Uniwersytetu Harvarda poświęciła trzy lata na zebranie materiału i zrozumienie Józefa Teodora Konrada Korzeniowskiego, którego świat poznał jako Josepha Conrada, autora "Jądra ciemności".
Pokonała trasę, którą sto lat wcześniej przebył Conrad - w górę rzeki Kongo. Jasanoff znalazła się w kraju, który był ogarnięty wojną domową - w Demokratycznej Republice Konga. - Musiałam poczuć to, co czuł mój bohater - tłumaczy.
Może Conrad nie przewidział przyszłości, ale zdaniem autorki jego biografii, "rozumiał i dostrzegał wydarzenia, którego mogły ją zwiastować". Jasanoff: - Pisał o terroryzmie, międzynarodowym kapitalizmie, emigracji, a nawet o zmianach klimatycznych, gdy poruszał kwestię przejścia ze statków żaglowych na parowe i używania paliw kopalnych.
Jacek Tacik: Co pani poleca w barze "The Joseph Conrad" w Lowestoft?
Maya Jasanoff: Byłam tam tylko raz i to chwilę przed referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. To było w 2016 roku. Nie wiem, czy pan zdaje sobie sprawę, że bar należy do sieci Weatherspoon, której współwłaściciel prowadził aktywną kampanię probrexitową.
Na ścianach pubu były rozwieszone plakaty zachęcające do wyjścia ze wspólnoty. Nie wydaje mi się, żeby każdy mógł się tam poczuć jak u siebie, prawda?
Lowestoft stało się przez te lata miastem, w którym osiedliło się wielu Polaków. Na ulicach bez trudu można usłyszeć polski. Idąc główną drogą, zatrzymałam się w "polskim" warzywniaku, a później poszłam po kawę do "polskiej" kawiarni.
Conrad dotarł do Lowestoft w 1878 roku.
To było zupełnie inne miejsce. Baru "The Joseph Conrad" - co oczywiste - jeszcze wtedy nie było. Ale kto wie, może inne, mniejsze puby, w których można dzisiaj zamówić piwo, pamiętają odważnego imigranta z Polski?
Kiedy Conrad postawił swoją stopę na brytyjskim lądzie, właściwie nie znał ani jednego słowa po angielsku. Jego pierwszym językiem był polski, a drugim… francuski. Uczył się go od dzieciństwa.
Miał 21 lat, gdy przeniósł się do Lowestoft. Jak sam wspominał, uczył się języka z gazet, przesiadując właśnie w barach. To jest bardzo inspirujące dla tych, którzy uczą się angielskiego, bo Conrad - będąc samoukiem - zaczął szybko mówić niemal bezbłędnie. I co więcej, stał się wręcz mistrzem języka angielskiego, który był dopiero jego trzecim językiem.
Nikt mu nie poprawiał maszynopisów?
Myślę, że nie musiał. Jego doskonała znajomość angielskiego jest nie tylko widoczna w literaturze, ale też w listach. A napisał ich tysiące i większość właśnie po angielsku. Może czasami pojawiały się w nich trochę dziwne zwroty czy nieznaczące literówki. Nie zmienia to jednak faktu, że doskonale władał angielskim.
Miał za to problem z akcentem. Był świadomy swojego polskiego brzmienia. I kiedy odwiedził Stany Zjednoczone w 1923 roku - pierwszy i ostatni raz - został poproszony o wygłoszenie serii wykładów. I miał z tym duży problem. Stresował się. I nie chodziło o niepokój związany z wystąpieniami publicznymi, tylko ze świadomością mówienia nie tak, jak mówili rodowici Brytyjczycy.
To był silny polski akcent?
Zauważalny.
Kiedy pierwszy raz zetknęła się pani z Conradem?
To było w liceum. Czytaliśmy jego "Jądro ciemności".
Miała pani już wtedy świadomość, że "czyta Polaka"?
Na końcu każdej książki jest krótka nota biograficzna, kilka suchych zdań. Józef Teodor Konrad Korzeniowski, urodzony w Berdyczowie w polskiej rodzinie. I że wyemigrował do Wielkiej Brytanii. Nic poza tym. Nie miałam świadomości, czy i jak bardzo decyzja o wyjeździe na Zachód wpłynęła na jego literaturę, jak bardzo odcisnęła się na jego życiu, także tym prywatnym.
Uciekł przed "polskością"?
Oskarżali go o to polscy pisarze na początku XX wieku: że porzucił swoją ojczyznę, że zrezygnował z polskiego, że się odciął. Mógł - tak jak oni - tworzyć w duchu polskim na emigracji w Paryżu.
Conrad brał te oskarżenia do siebie. Bardzo go smuciły. Bo nigdy nie zrezygnował z Polski, po prostu wybrał inną drogę.
To kim w zasadzie się stał?
Został obywatelem Wielkiej Brytanii. Ale w tym samym czasie był Polakiem. Urodził się jako Polak, katolik. Miał podwójną tożsamość i z żadnej nie chciał zrezygnować, od żadnej się nie odżegnywał. Sam o sobie mówił, że jest polskim szlachcicem zamkniętym w ciele brytyjskiego żeglarza.
Zmienił jednak nazwisko.
Tak, ale nie od razu. Jeszcze w dokumentach, gdy ubiegał się o brytyjskie obywatelstwo, widnieje jego polskie nazwisko - Korzeniowski. Zmiana na Conrad była w sumie naturalnym procesem i wiązała się ściśle z jego książkami. Nie ma co się dziwić, bo przeciętnemu Brytyjczykowi trudno wymówić słowo "Korzeniowski" - znacznie łatwiej Conrad.
Gdyby nie zmiana nazwiska, czy raczej gdyby nie wyjazd do Wielkiej Brytanii, Joseph Conrad mógłby osiągnąć porównywalny sukces?
Mógł pisać po francusku, który doskonale znał i w którym dobrze się czuł. Zdecydował się jednak na angielski. I to była przemyślana decyzja. Zjednoczone Królestwo było w tamtym okresie światową potęgą, gospodarczym i militarnym supermocarstwem. Język angielski stawał się językiem globalnym. Pisanie po angielsku poszerzało krąg potencjalnych czytelników.
Pisał o Polsce?
Tak, ale nie wprost. W "W oczach Zachodu" pojawiła się kwestia Rosji i idei nacjonalizmu, państwowości. Ta książka wynikała z przeszłości Conrada, poglądów jego rodziców i jego samego. W "Tajnym agencie" dużo miejsca poświęcił środowiskom anarchistów i rewolucjonistów z Europy Środkowo-Wschodniej.
Był rasistą?
Chinua Achebe opublikował w 1970 roku słynny esej, w którym stwierdził, że Conrad był rasistą. Swoją tezę oparł na "Jądrze ciemności" - najsłynniejszej jego książce. Chodziło o rasistowskie opisy czarnoskórych Afrykańczyków.
I wie pan co? Miał rację. Conrad nie unikał krzywdzących opisów mieszkańców Afryki. Chociaż jego tekst był antyimperialistyczny. Jedno nie wyklucza drugiego. Achebe nie uważał, że rasizm Conrada wyklucza go jako pisarza. Trzeba go po prostu świadomie czytać i rozumieć, że pochodził z rasistowskiego kontekstu kulturowego, był otoczony ludźmi, którzy myśleli podobnie do niego, i że literatura z tamtych czasów - w dużej mierze - była rasistowska, bo było na nią zapotrzebowanie.
Joseph Conrad - poprzez swoje książki - uczy nas mentalności ludzi z przełomu XIX i XX wieku, którzy mogli mieć progresywne poglądy, a w tym samym czasie zachowywać się w sposób zaściankowy.
I to zrozumiał Obama?
Barack Obama - pół Kenijczyk, pół Amerykanin - został "przyłapany" na lekturze "Jądra ciemności". To było na długo przed tym, gdy postanowił zostać politykiem, bo jeszcze w college'u. Zapytany, dlaczego czyta "rasistowski traktat", odpowiedział: "Dlatego że wiele się z tej powieści dowiaduję. O białych. Rozumiesz, ta książka tak naprawdę nie mówi o Afryce. Ani o czarnych. Ona mówi o człowieku, który ją napisał. O pewnym sposobie patrzenia na świat".
Zastanawiam się, czy Conrad sam nie stał się ofiarą rasizmu. W 1905 roku w Wielkiej Brytanii przegłosowano ustawę o cudzoziemcach, która była pierwszym tego typu prawem mającym na celu trwałe ograniczenie imigracji zgodnie z systematycznymi kryteriami biurokratycznymi administrowanymi i interpretowanymi przez urzędników publicznych.
Londyn był na początku XX wieku przystanią dla wszelkiej maści wygnańców, politycznych radykałów i innych dziwaków z całego świata. I chyba z tego powodu wśród części społeczeństwa i polityków zaczął pojawiać się strach przed obcymi, chęć postawienia tamy, odgrodzenia się od nich.
Conrad przyjechał do zupełnie innej Anglii. To, co się działo na jego oczach, martwiło go i miało odbicie w jego książkach.
"Martwiło go"?
Joseph Conrad zachowywał się tak, jak każdy obcy zachowałby się w takiej niekomfortowej dla niego sytuacji: próbował być jeszcze bardziej brytyjski niż Brytyjczycy. Ale z drugiej strony wracał do swoich polskich korzeni, afiszował się swoją polskością. To nie tak, że się jej krępował.
Conrad miał obiecać dawnemu przyjacielowi ojca, że "szanując patriotyczne marzenie rodziców, zawsze będzie płynął do Polski".
Jeżeli gdzieś faktycznie płynął, to do Wielkiej Brytanii. Ożenił się z Angielką, miał dwóch synów. Starszego nazwał Borys. Imię słowiańskie, bardziej rosyjskie, co może trochę wydawać się dziwne. Zabrał ich na wycieczkę do Krakowa latem 1914 roku. Niezbyt trafiony czas na podróżowanie po Europie. Za chwilę wybuchła I wojna światowa. Zastała ich w Polsce, a dokładnie w zaborze austriackim, czyli po drugiej stronie frontu. Conrad z rodziną ukrywał się w Zakopanem. Do Anglii udało mu się wrócić dopiero dzięki pomocy amerykańskiego ambasadora w Wiedniu.
Pisała pani o nim książkę przez trzy lata. Dostatecznie długo, żeby polubić lub znienawidzić swojego bohatera.
Sama zadawałam sobie pytanie, czy chciałabym z nim pójść na kolację. Conrad na pewno był dobrym przyjacielem. I to wynika z jego listów, do których mamy dostęp. Utrzymywał relacje, pielęgnował je. Był lojalny i tego samego szukał w drugiej osobie. Dusza towarzystwa, potrafił zainteresować ludzi. Miał wiele ciekawych morskich opowieści. Z drugiej jednak strony bywał zrzędliwy, przez długi czas zmagał się z depresją.
Nauczył panią czegoś o Polsce?
Czytając o jego czasach młodości, o jego rodzicach, mogłam dowiedzieć się więcej o tragedii narodu bez swojego terytorium, bez państwa. Polska zniknęła z mapy świata na ponad sto lat, została z niej brutalnie wymazana.
Dzięki Conradowi zrozumiałam, że tożsamość i kultura mogą przetrwać mimo presji politycznej, gdy patriotyczny duch jest silnie zakorzeniony w sercach i umysłach ludzi. Tak było z Polakami.
Zastanawiała się pani - siedząc w barze "The Joseph Conrad" w Lowestoft - jak zareagowałby Conrad na plakaty zachęcające do brexitu? Milczałby? Czy może zaangażowałby się w politykę?
Polacy stali się największą mniejszością w Wielkiej Brytanii i to zaledwie sto lat po czasach Josepha Conrada. Mam wrażenie, że byłby z tego powodu zadowolony. Gdyby żył, bez problemu mógłby dogadać się na ulicach Lowestoft. I może wtedy - o ironio - nie nauczyłby się tak szybko angielskiego, boby nie musiał?
Idea brexitu byłaby dla niego zagrożeniem. Osobiście, ale nie tylko. Chciał Europy otwartej, przyjaznej, gdzie przenikałyby się kultury i tradycje. W różnorodności widział siłę Wielkiej Brytanii.
Przewidział brexit?
To za dużo powiedziane. Myślę, że rozumiał i dostrzegał wydarzenia, którego mogły go zwiastować. Pisał o terroryzmie, międzynarodowym kapitalizmie, emigracji, a nawet o zmianach klimatycznych, gdy poruszał kwestię przejścia ze statków żaglowych na parowe i używania paliw kopalnych.
Globalizacja to nowe pojęcie, ale on ją rozpoznał już w swoich czasach: międzykontynentalną emigrację, komunikację - poprzez telegrafy - oraz łatwy przepływ kapitału, różnych idei i pomysłów.
I co by nam Conrad powiedział, gdyby żył?
Na pewno byłby dumny z wolnej i niepodległej Polski. To była ambicja jego rodziny, ale i jego samego. Pisał przecież o trudnym geopolitycznym umiejscowieniu ojczyzny - między Rosją a Niemcami.
Obawiał się Rosji. I dzisiaj nadal byłby niezwykle antyrosyjski. I pewnie martwiłby się nie najlepszą pozycją Polski w Europie, Unii Europejskiej i - szerzej - w globalnym światowym kontekście.
Conrad byłby ambasadorem Polski na świecie. Symbolem otwartości, liberalizmu, progresywności, nowych idei, znajomości języków. Taki obywatel świata, który nie ma żadnych kompleksów.
Miałby problem z polskim rządem, który atakuje środowiska LGBT, ogranicza prawa kobiet i próbuje zakneblować niezależne media?
To temat do dyskusji o autorytaryzmie, antydemokratycznych tendencjach - i to w różnych krajach, także w USA.
Conrad nie był populistą. Przeciwnie! Był... nie chcę powiedzieć antydemokratą, chociaż nie pochwalał rewolucji rosyjskiej. Nie do końca ufał masowym politycznym ruchom. Uważał, że mądrości tłumu mogą być niebezpieczne.
…bo mogą zakończyć się brexitem?
Brexit był wymierzony w imigrantów. Także w Polaków. Dlatego Conrad robiłby wszystko, żeby przekonać Brytyjczyków do pozostania w Unii Europejskiej. Różnorodność wzbogaca, a on sam i jego książki są tego najlepszym dowodem.
Autorka/Autor: Jacek Tacik
Źródło: tvn24.pl