Radny PiS i doradca prezydenta Andrzeja Dudy zarabia w Orlenie na stanowisku dyrektorskim co najmniej 23 tysiące złotych. W oświadczeniu majątkowym za 2018 rok Mariusz Rusiecki obciął sobie jednak 100 tysięcy złotych dochodu - pisze portal OKO.press.
27-letni Mariusz Rusiecki, który 21 października zeszłego roku został wybrany radnym warszawskiej dzielnicy Śródmieście, jest dyrektorem "w obszarze sprzedaży detalicznej" w Orlenie. Wcześniej, bliski współpracownik Marcina Mastalerka, byłego posła i rzecznika PiS, był radnym w łódzkim sejmiku. Niespodziewanie zrezygnował z mandatu we wrześniu 2018 roku. 3 października ubiegłego roku Kancelaria Prezydenta ogłosiła, że został doradcą społecznym Andrzeja Dudy. Jak napisał portal OKO.press, radny Rusiecki w 2018 roku dwukrotnie składał oświadczenie majątkowe: we wrześniu, na zakończenie kadencji radnego łódzkiego sejmiku i w grudniu, po objęciu mandatu radnego warszawskiego Śródmieścia. W obu dokumentach deklarował dochody od początku 2018 roku do momentu złożenia oświadczenia.
"Obciął" na papierze 100 tysięcy złotych
Jak ustalił portal OKO.press, w pierwszym, złożonym 17 września 2018 roku, Rusiecki podał, że na umowie o pracę zarobił 221.017 złotych.
13 grudnia 2018 - natomiast - wpisał w oświadczeniu, że z tytułu umowy o pracę uzyskał dochód w wysokości około 178.518 złotych. Na papierze w ciągu trzech miesięcy jego wynagrodzenie zmalało więc o 42 499 złotych.
Jak tłumaczył OKO.press radny PiS Mariusz Rusiecki, w pierwszym oświadczeniu podał wynagrodzenie brutto, a w grudniowym netto. Przekazał, że wynagrodzenie brutto wypłacone mu od stycznia do 13 grudnia 2018 roku wynosiło 278 869 złotych.
Jego dochód pomiędzy wrześniem a grudniem nie zmalał więc - jak wynikałoby z oświadczeń majątkowych, ale wzrósł o 57 852 złotych.
Łącznie - jak zauważył OKO.press - dzięki zmianie kwoty brutto na netto, Rusiecki "obciął" sobie na papierze 100 351 złotych wynagrodzenia.
Radny nie odpowiedział portalowi, czy 278 tysięcy złotych brutto to pensja za 11 czy 12 miesięcy. Nie wiadomo więc, czy średnio zarabia miesięcznie ponad 25 tysięcy złotych czy ponad 23 tysiące.
Jak napisał OKO.press, Rusiecki nie wyjaśnił też, dlaczego zmienił sposób podawania wynagrodzenia z kwot brutto na netto. W odpowiedzi na pytania, napisał tylko, że "ustawodawca nie wskazał, czy dochody należy podawać brutto, czy netto".
Limit 15 tysięcy złotych brutto
Portal przypomniał, że latem 2018 roku, gdy PiS układało listy kandydatów na wybory samorządowe, prezes partii Jarosław Kaczyński zapewniał, że nie będzie na nich ludzi, którzy "mają wysokie pensje w spółkach skarbu państwa".
Jak napisał OKO.press, okazało się jednak, że dotrzymanie ogłoszonego zobowiązania oznaczałoby wyeliminowanie w niektórych samorządach większości starych samorządowców, dlatego partia ograniczyła własny zakaz.
Rzeczniczka PiS Beata Mazurek poinformowała, że w wyborach nie wystartują tylko "osoby, które są zatrudnione na wysokopłatnych stanowiskach kierowniczych i doradczych w spółkach Skarbu Państwa".
"Rzeczpospolita" ustaliła, że za "wysokopłatne stanowiska" uznano te, na których wynagrodzenie miesięczne przekracza 15 tysięcy złotych brutto miesięcznie (czyli 180 tysięcy złotych rocznie).
OKO.press zauważa, że przykład radnego Rusieckiego pokazuje, że PiS nie dotrzymał również tego ograniczenia.
Portal napisał, że Rusiecki nie odpowiedział na pytanie, czy dochody, które podawał przed wyborami w oświadczeniu z 17 września 2018 obejmowały wynagrodzenie za 8 czy 9 miesięcy. Jednak - jak zauważył OKO.press - w obu przypadkach średnia znacznie przekracza limit wynagrodzenia ustalony przez PiS dla kandydatów - pracowników państwowych spółek do samorządu.
Autor: js//kg / Źródło: OKO.press
Źródło zdjęcia głównego: Krzysztof Sitkowski/KPRP