Oświadczenie Mariana Banasia jest bardzo rozczarowujące, nie ma w nim większości kwestii - ocenił w TVN24 reporter "Superwizjera" Bertold Kittel. Zwrócił uwagę na fragment reportażu "Pancerny Marian i pokoje na godziny", gdy gangster - przebywający w recepcji pensjonatu w kamienicy należącej według dokumentów do prezesa NIK - dzwoni do kogoś i mówi, że dzwoni "do Banasia". - Do tego się na przykład pan Banaś nie odniósł, mimo że rozmowa jest w bardzo łatwy sposób sprawdzalna - zauważył Kittel.
Kittel sprawdzał między innymi, dlaczego Banaś nie wpisał do oświadczenia informacji o zabezpieczeniu na hipotece kamienicy na krakowskim Podgórzu, która - jak wynika z oświadczenia majątkowego i zapisów w księdze wieczystej - należy do prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Reporter trafił na prowadzony w tej kamienicy hotel na godziny. Tam stanął oko w oko ze znanym w Krakowie przestępcą skazanym prawomocnym wyrokiem.
Marian Banaś uciekał przed pytaniami autora reportażu. Dopiero po emisji reportażu wydał oświadczenie w sprawie przedstawionej w reportażu kamienicy. Stwierdził, że nie jest już jej właścicielem, "nie zarządzał pokazanym w materiale hotelem", a wynajął go w przeszłości "na podstawie umowy zawartej zgodnie z prawem".
"W tym oświadczeniu nie ma większości kwestii"
- W tym oświadczeniu nie ma większości kwestii - ocenił w TVN24 autor reportażu "Superwizjera" Bertold Kittel.
Zaznaczył, że w oświadczeniu jest odniesienie się do sprawy zarządzania działalnością pensjonatu, ale - jak dodał - "nie ma w ogóle takiego zarzutu w tym materiale".
- Tam jest sportretowana sytuacja w recepcji, w której bandyta dzwoni do jakiejś osoby, mówiąc, że dzwoni do pana Banasia po to, żeby uzyskać instrukcję na temat tego, co ma powiedzieć dziennikarzowi. Do tego się na przykład pan Banaś nie odniósł, mimo że rozmowa jest w bardzo łatwy sposób sprawdzalna - powiedział Kittel.
Jak przyznał Kittel, jego prywatne odczucie jest takie, że mężczyzna, którego spotkał w recepcji, telefonuje do Mariana Banasia. - To faktycznie tak wyglądało - mówił. - Dlatego zaskakuje mnie, że nie ma jakiegoś jednoznacznego szybkiego wyjaśnienia tego, jak przebiegała komunikacja między tymi osobami - skomentował.
- Mamy tutaj skazanego niebezpiecznego bandytę, który dzwoni - jak twierdzi - do pana Banasia, mówi do niego po imieniu, co też charakteryzuje mniej więcej ewentualną znajomość i następnie przekazuje jakieś dyspozycje co do rozmowy (z dziennikarzem) - dodał.
"Nie ma odniesienia do kwestii oświadczenia majątkowego"
Jak podkreślił reporter, w oświadczeniu Banasia "nie ma odniesienia do kwestii oświadczenia majątkowego". - Wystarczy porównać księgę wieczystą z jego oświadczeniem majątkowym - mówił. - To nie jest rzecz, którą trzeba jakoś badać w skomplikowany sposób. Ona się wydaje raczej oczywista. Myślę, że to jest oświadczenie bardzo rozczarowujące - podsumował.
Dziennikarz zwrócił uwagę na sposób, w jaki do sprawy odniósł się minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Uznał, że szef resortu "jest bardzo powściągliwy, jeżeli chodzi o całą tę sytuację".
- Ta sprawa, w której wzięli udział gangsterzy z kamienicy pana ministra Banasia, to było bardzo duże wydarzenie gangsterskie w Krakowie. O tym pisały gazety, toczyło się postępowanie. To postępowanie było bardzo intensywnie prowadzone przez policję i prokuraturę. Jedną z osób bardzo mocno zaangażowanych w to postępowanie był człowiek, który uchodził nawet wtedy za prawą rękę Zbigniewa Ziobry. Myślę, że pamięć o tych wydarzeniach gdzieś tam w tych kadrach jest i łatwo to sprawdzić, jaki jest tak naprawdę cały kontekst tej sytuacji - powiedział Kittel.
"Wytłumaczenia mogą być dwa"
Marian Banaś został powołany na prezesa NIK, mimo że jego oświadczenie majątkowe nadal bada CBA.
Zdaniem dziennikarza "Superwizjera", wytłumaczenia tego mogą być dwa. - Albo że z jakiegoś powodu przeciągają to bezpodstawnie, albo że te informacje, które są w materiale dotyczące jakichś niejasności z wpisywaniem informacji o zabezpieczeniach to jest wierzchołek góry (lodowej). Ta sprawa jest o wiele głębsza, o wiele bardziej skomplikowana i wymaga o wiele większej liczby czynności do wykonania niż tylko proste porównanie dokumentów - zaznaczył.
Reportaż "Superwizjera"
Jak podkreślono w materiale "Superwizjera", w 2016 roku Banaś zadeklarował, że sprzeda kamienicę, ale wówczas do tego nie doszło. Kamienica stała się zabezpieczeniem dla kredytu na kwotę ponad 2,6 miliona złotych przyznanego przez Bank Ochrony Środowiska firmie, w której pracował jego syn.
Jak wynika z ustaleń "Superwizjera", prezes NIK nie poinformował o tym w oświadczeniu majątkowym.
Autor: KB//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24