Janusz Maksymiuk uzależnia pozostanie w koalicji od postawy PiS. Zdaniem polityka jest to partner bardzo zmienny, ale dla realizacji programu warto z nim współpracować.
- Nawet najbardziej oszalały facet nie jest w stanie doprowadzić do tego, że z powodu prowokacji zerwiemy koalicję - mówił dziś w "Poranku TVN24" Jerzy Maksymiuk. Główny współpracownik Andrzeja Leppera zastrzega jednak, że nawet jeśli koalicja będzie trwać, Samoobrona będzie mieć na uwadze ostatnie wydarzenia i pozostanie czujna, bacząc, czy nie prowadzi się wobec niej kolejnej politycznej gry.
Pytany o doniesienia "Wprost" nt. kolejnej odsłony "sex-afery", Maksymiuk odpowiada, że to bzdury odgrzewane przez gazetę długo po tym jak sprawa przycichła. - Przecież "Wprost" powtarza to, o czym "Gazeta Wyborcza" już pisała - twierdzi poseł Samoobrony.
Jego zdaniem w opisywanej przez "Wprost" sytuacji niemożliwe jest używanie języka, jaki przytacza tygodnik, więc wszystko brzmi nadzwyczaj mało prawdopodobnie. Janusz Maksymiuk proponuje redaktorowi naczelnemu "Wprostu" Stanisławowi Janeckiemu pójście do agencji i "zrobienie przeglądu". - Kobieta, którą to wzburzyło natychmiast poleciałaby na policję - mówi polityk. Maksymiuk całą sytuację nazwał "odgrzewaniem kotletów".
Tygodnik "Wprost" dotarł do zeznań kobiety, która twierdzi, że kiedy ubiegała się o posadę w biurze Samoobrony, Andrzej Lepper zaprosił ją do hotelu, w którym czekał na nią w samym ręczniku i przywitał słowami: "No to zaczniesz od seksu oralnego".
Według Maksymiuka to nic nowego, warto jednak zwrócić uwagę na formalną różnicę między medialnymi doniesieniami a składanymi przed prokuratorem zeznaniami. Za fałszywe zeznania grozi odpowiedzialnośc karna.
Źródło: TVN24, PAP