- Macierewicz i Kaczyński są wręcz symbolami konfliktów, które rozpalają wyobraźnię i przynoszą punkty ujemne (w sondażach - red.) - powiedział w "Jeden na jeden" Leszek Miller. Były premier dodał też, że gdyby prezes PiS stanął na czele rządu, to - jego zdaniem - partia rządząca nadal mogłaby utrzymać wysokie poparcie.
Były szef SLD komentował w "Jeden na jeden" wyniki najnowszego rankingu zaufania do polityków.
Z październikowego badania CBOS wynika, że Polacy najbardziej ufają prezydentowi Andrzejowi Dudzie, premier Beacie Szydło i Pawłowi Kukizowi, a największą nieufnością darzą szefa MON Antoniego Macierewicza i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
- Zarówno pani premier, jak i pan prezydent, unikają uczestniczenia w konfliktach, które strasznie rozpalają wyobraźnię i przynoszą punkty ujemne - tłumaczył Miller.
- Natomiast i pan minister Macierewicz, i pan premier Kaczyński, są wręcz symbolami tych konfliktów - dodał.
Jak mówił, wciąż jest zdania, że prezes PiS - jako szef zwycięskiej partii - powinien stanąć na czele rządu. Jego zdaniem wcale nie będzie to przesądzało, że wyniki z rankingu zaufania przełożą się na automatyczny spadek poparcia dla całej partii. - Przecież premier Kaczyński przejąłby również te wszystkie dobrze oceniane przez opinię publiczną decyzje rządu. Mam na myśli kwestie społeczne i socjalne - przekonywał.
Zgodził się przy tym z oceną lidera PO Grzegorza Schetyny, który kilka dni temu powiedział w "Jeden na jeden", że Macierewicz jest swego rodzaju "nadpremierem" w rządzie Szydło.
- Na to wygląda - stwierdził Miller. - Myślę, że to się bierze stąd, że Antoni Macierewicz - użyjmy tu tego sformułowania - jest kapłanem tej religii smoleńskiej. Jest człowiekiem chyba najbardziej zaufanym dla Jarosława Kaczyńskiego, jeżeli chodzi o tragedię smoleńską - powiedział były premier.
"Rząd nie ma partnera, który liczy się w Europie"
Pytany o pozycję polskiego rządu za granicą, Miller ocenił, że obecne relacje Polski z Niemcami i Francją są "delikatnie mówiąc, nie najlepsze".
- Odnoszę wrażenie, że rząd nie ma strategicznego partnera, który się liczy w Europie - stwierdził były szef SLD. Jak zauważył, gabinet Szydło mówił dotąd głównie o współpracy z Londynem. - Ale Wielka Brytania wychodzi z Unii Europejskiej - przypomniał.
Negatywnie odniósł się przy tym do zacieśniania współpracy z Czechami, Słowacją i Węgrami kosztem forum współpracy z Berlinem i Paryżem. - Grupa Wyszehradzka, żeby niczego nie ujmować, to jest zamysł polityki taktycznej w Europie, a nie strategicznej. Ona nigdy nie będzie znaczyć tyle, co może znaczyć Trójkąt Weimarski - tłumaczył Miller.
Były premier skomentował również podpisane w niedzielę porozumienie o wolnym handlu pomiędzy Unią Europejską i Kanadą, czyli CETA. - Sprawa jest ryzykowna. Lewica europejska jest do tego bardzo zdystansowana, czy jest temu wręcz przeciwna. Dlatego też jestem bardzo ciekaw, jak socjaliści i socjaldemokraci będą w tej sprawie głosowali w Parlamencie Europejskim - mówił Miller.
Były szef SLD skrytykował też w "Jeden na jeden" decyzję prezydenta, który pośmiertnie awansował pułkownika Ryszarda Kuklińskiego do stopnia generała brygady. - Uważam, że jest to ruch natury politycznej, na który nikt nie oczekiwał - powiedział Miller. - W moich rozmowach pułkownik Kukliński nigdy nie czynił żadnych aluzji, że w przyszłości spodziewałby się jakiegoś wojskowego awansu - dodał.
Autor: ts/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24