Panowie w surdutach, panie w sukniach, a w tle kamienice i kocie łby - fotografik Tomasz Wójcicki "Sweetek" z Lublina odtwarza na szklanych płytach sceny z przeszłości. Do tworzenia swoich ambrotypów używa XIX-wiecznej techniki i mówi, że po takich sesjach ludzie pytają, czy mogą jeszcze trochę "pochodzić" w strojach, w których pozują.
- Zaczęło się od tego, że podczas studiów filozoficznych zacząłem interesować się grafiką, a dziesięć lat temu - w ramach odskoczni od pracy przed komputerem - również fotografią. Konkretnie wykonywaniem zdjęć z wykorzystaniem tak zwanych szlachetnych technik fotograficznych - mówi lubelski fotografik Tomasz Wójcicki "Sweetek", który zajmuje się robieniem zdjęć techniką mokrego kolodionu.
Zawsze powstaje tylko jeden egzemplarz danego zdjęcia
Technika ta została zapoczątkowana w połowie XIX wieku i - jako że uważano ją za stosunkowo prostą - była popularna jeszcze do lat 90. XIX wieku.
Polegała na naświetlaniu w aparacie fotograficznym - w tamtych czasach nazywanym kamerą - szklanej płyty pokrytej emulsją kolodionową, czyli światłoczułym płynem. Powstały w ten sposób obraz z poczernionym tłem nazywany jest ambrotypem.
- Ważne jest też to, że zawsze powstaje tylko jeden egzemplarz danego zdjęcia. Trzeba je wywołać w ciemni, a czasu nie jest zbyt dużo, bo emulsja kolodionowa w ciągu kilkunastu minut wysycha. Kiedy zdjęcie jest już wyjęte z wody i oczyszczone z emulsji, muszę tylną część szklanej płyty posmarować asfaltem syryjskim. Czyli najbardziej czarną czernią, jaką udało się dotąd uzyskać w sztukach plastycznych. Kiedy asfalt wyschnie, a schnie nieraz przez cały tydzień, zdjęcie jest już gotowe - wyjaśnia nam Wójcicki.
Fotografie wykonane kamerą wielkoformatową z miechem
Wyszedł z tą techniką "do ludzi" w 2015 roku, gdy podczas lubelskiej Nocy Kultury, stworzył w Zaułku Rzemiosł Różnych punkt fotograficzny, w którym chętni mogli zrobić sobie zdjęcie.
- Miałem oczywiście mój wielki aparat, czyli kamerę wielkoformatową z miechem. Moja, zajmująca się modą, partnerka Patrycja Cholewa charakteryzowała zaś ludzi, przebierając ich w stroje z połowy XIX wieku. Pozowali całymi rodzinami. Zdjęcia wyglądały tak jakby zostały wykonane w XIX wieku, a zainteresowanie było tak duże, że realizowaliśmy zamówienia jeszcze przez kilka dni - wspomina artysta. I dodaje: - Przez pięć lat powstało kilkaset takich rodzinnych scenek. Również na tle budynków Starego Miasta. Oczywiście tam, gdzie nie było widać żadnych współczesnych elementów.
Odtwarzenie scen, które nie zachowały się na zdjęciach
Narodził się też pomysł, żeby powołać do życia zakład fotograficzny, w którym takie zdjęcia wykonywane byłyby na co dzień. W ten oto sposób, w jednym z lokali na Starym Mieście w Lublinie, powstało Atelier.Historyczni.
- Realizowaliśmy różnego rodzaju projekty. Jak chociażby te polegające na odtwarzaniu scen z przeszłości, które niestety nie zachowały się na oryginalnych fotografiach. Tak robiliśmy na przykład w Maleńcu w województwie świętokrzyskim, gdzie znajduje się - przekształcona dziś w muzeum, a funkcjonująca od lat 80. XVIII wieku do 1967 roku - huta. Naszym zadaniem było odtworzenie jej pracy w XIX wieku. W rolę robotników wcielili się nasi znajomi. Zaręczam, że gdyby ktoś nie wiedział, że fotografie powstały współcześnie, byłby przekonany że pochodzą z XIX wieku - mówi "Sweetek".
Stypendia, wystawy, albumy
Podobny projekt był też realizowany w Sławkowie w województwie śląskim, gdzie powstały zdjęcia ludzi na tle dawnej miejskiej zabudowy.
- Byliśmy też w miejscowości Konopnica koło Lublina, gdzie powstały zdjęcia w wiejskiej scenerii. Natomiast w pałacyku w miejscowości Orońsko w województwie mazowieckim robiliśmy fotografie ze scenkami z życia dworskiego. Przed laty mieszkał tam i tworzył malarz Józef Brandt. Dziś działa tu Centrum Rzeźby Polskiej - wylicza fotografik.
Tego typu projektów było już 10. Natomiast Tomasz Wójcicki był już trzykrotnie stypendystą prezydenta Lublina i dwukrotnie marszałka województwa. Miał też sporo wystaw, m.in. w Lublinie, Chełmie, Mielcu, Ostrowie Wielkopolskim czy Końskich. Atelier.Historyczni wydało też trzy albumy opowiadające historie zilustrowane na kolodionach. Obecnie kolekcje szklanych płyt znajdują się w większości w rękach prywatnych kolekcjonerów.
Ludzie zapominają o współczesnym zabieganym świecie
- To co wspólnie z Patrycją robimy, to taki nasz wehikuł czasu. Dzięki tym zdjęciom w pewien sposób cofamy się o wiele lat. Zresztą nie tylko my - zaznacza nasz rozmówca.
Wspomina, że gdy robił sesje w Sławkowie i dał ogłoszenie, że szuka mieszkańców do zapozowania, to na początku zgłosiło się tylko kilka osób.
Czytaj też: Usunęli przeróbki i odsłonili oryginalny XVII-wieczny obraz. Rentgen ujawnił więcej tajemnic
- Jednak gdy część miejskiego rynku została zamknięta dla ruchu i zacząłem robić zdjęcia, wzbudziło to tak duże zainteresowanie, że w pewnym momencie musieliśmy z Patrycją wybierać osoby, które nam pozowały. Ta technika nie lubi pośpiechu i wymaga zaangażowania osób, które są fotografowane. Muszą się one między innymi przebrać i ucharakteryzować. Chcąc nie chcąc wchodzą więc w nieco inną rzeczywistość - opowiada artysta. I dodaje: - Już po sesji zdarzało się wielokrotnie, że ludzie prosili nas, abyśmy im pozwolili w tych strojach "jeszcze trochę pochodzić". Zauważyłem, że zaczynali inaczej się w nich czuć. Tak jakby na chwilę zapomnieli o naszym współczesnym zabieganym świecie. Poza tym słyszeliśmy od nich, że na przykład surdut i melonik to nie tylko bardzo eleganckie, ale też bardzo wygodne ubrania.
Studzienki kanalizacyjne zakrywane słomą
Zanim rozpocznie się sesja trzeba oczywiście przygotować miejsce, w którym się odbywa.
- Mamy już swoje sposoby. Studzienki kanalizacyjne zasłaniamy słomą. Osoby, które fotografuję ustawiamy w ten sposób, aby zasłoniły na przykład kosze na śmieci. Jeśli jest taka potrzeba, to z budynków zdejmujemy tymczasowo tabliczki z nazwami ulic. Na szczęście kamera wielkoformatowa ma bardzo małą głębię ostrości. Oznacza to, że łatwo można rozmyć tło. Zdarzyło się, że gdy przejeżdżał mi przed obiektywem samochód i robił to w dość dynamiczny sposób, to na zdjęciu był on praktycznie niezauważalny - tłumaczy nasz rozmówca.
Jak XIX-wieczny wędrowny fotograf
Po około pięciu latach Wójcicki przeniósł pracownię do kampera, którym jeździ wraz z partnerką na sesje robione w całej Polsce i poza granicami naszego kraju.
- W kamperze mam oczywiście ciemnię. Poza tym to swego rodzaju powrót do XIX-wiecznej tradycji wędrownych fotografów, którzy przemieszczali się z jednej miejscowości do drugiej, robiąc mieszkańcom zdjęcia. Z tym, że w naszym przypadku to my wybieramy tematykę sesji - zaznacza "Sweetek".
Obecnie pracuje nad, wciąż rozrastającym się, projektem związanym ze zdjęciami wykonanymi w pałacyku w Orońsku.
- Szykowane są wydawnictwa książkowe i wystawa. Planowany jest też pokaz mody dworskiej. Projekt miał się zakończyć w kwietniu zeszłego roku, jednak plany pokrzyżowała nam pandemia - mówi Wójcicki.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Wójcicki