Prawnicy poszukują internetowych piratów. Gdy ich znajdą, oferują zawarcie ugody i odstąpienie od sprawy przed sądem. Koszt - nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Tysiące internautów, którzy nie mając do tego prawa, udostępniali w sieci muzykę, e-booki, filmy czy mapy, mogą się spodziewać wezwań do zapłaty odszkodowania. Ściąganie tych pieniędzy stało się intratnym biznesem. Nikt nie próbuje oszacować, jakie szkody poniósł właściciel praw autorskich.
Operator ujawnia IP, klient dostaje pismo
Jak pisze "DGP", kary są ściągane hurtowo, według jednego schematu. "Wzywam do zapłaty kwoty 870 zł" – pismo z takim żądaniem otrzymał jeden z internautów, który udostępniał e-booki od białostockiej kancelarii prawnej Pro Bono.
Kancelaria ma podpisane umowy z kilkoma wydawnictwami. W ich imieniu kancelaria najpierw, używając specjalistycznego programu do badania internetu, odnajduje użytkowników sieci udostępniających utwory, do których wymienione firmy mają prawa autorskie. Następnie występuje do prokuratury z zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa oraz wnioskiem o ujawnienie przez operatora danych użytkownika o wskazanym IP.
– Takich wniosków złożyliśmy do tej pory 18,5 tysiąca – mówi "DGP" Szef Pro Bono Dariusz Puczyłowski. Gdy jego firma ma już dane internauty, wysyła mu wezwanie do ugody i zapłaty odszkodowania. Zazwyczaj jest to 700 złotych.
Część z internautów, chcąc mieć święty spokój, decyduje się na ugodę i płaci. – Na blisko 3 tys. wezwań jedna trzecia internautów podpisała ugodę i zapłaciła odszkodowanie – ujawnia Puczyłowski.
O wysokości decyduje sąd
Ani prawo telekomunikacyjne, ani ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną nie dają prywatnym firmom nieograniczonego wglądu do adresów IP internautów. Tylko w szczególnie uzasadnionym przypadku (a nie jest nim potrzeba masowego pozywania internautów) pozwala na to ustawa o ochronie danych osobowych.
Decyzję, czy informacji udzielić, podejmuje prokuratura na wniosek poszkodowanego. Dane te są udostępniane w celu złożenia pozwu, a nie po to, by kierować do internautów przedsądowe, ugodowe wezwania do zapłaty. Tylko sąd może zdecydować o wysokości odszkodowania, jeżeli rzeczywiście doszło do złamania prawa - przypomina "DGP".
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu